Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

EKOLOGIA - Kto ostatni zgasi światło stuwatowej żarówki?

Agnieszka Świderska
Wczoraj w Urzędzie Miasta w Pile zdjęto ostatnie cztery żyrandole z klasycznymi żarówkami
Wczoraj w Urzędzie Miasta w Pile zdjęto ostatnie cztery żyrandole z klasycznymi żarówkami Agnieszka Świderska
Ilu milicjantów w dowcipie z PRL-u było potrzebnych do wkręcenia żarówki? Pięciu. Jeden trzymał żarówkę, a czterech kręciło stołem. Ilu potrzeba policjantów teraz? Żadnego, bo po pierwsze są lepiej wykształceni niż ci w PRL-u i nikt nie układa o nich dowcipów, a po drugie nie mają już czego wkręcać: żarówki zostały już tylko w toaletach.

– Jak się rozejrzeć po komendzie, to wszędzie wiszą świetlówki – mówi podinsp. Andrzej Borowiak, rzecznik prasowy KWP w Poznaniu.
W Warszawie, w gabinecie ministra środowiska Macieja Nowickiego i jego wiceministrów, świecą się żarówki energooszczędne. To właśnie jego resort w ostatni dzień sierpnia zorganizował wymienialnię żarówek: za starą z wolframowym drucikiem warszawiacy dostawali nową energooszczędną świetlówkę. Termin nie był przypadkowy: w tym właśnie dniu z taśm pilskiego Philipsa, największego w kraju producenta tradycyjnych żarówek, schodziły ostatnie „setki” i „mleczne”.

Ten właśnie termin narzuciła Philipsowi i innym producentom Komisja Europejska. Uznano, że skoro mieszkańcy UE sami z siebie nie chcieli uznać wyższości energooszczędnych świetlówek kompaktowych oraz żarówek halogenowych nad tradycyjną żarówką, to trzeba ich do tego zmusić. Zgodnie z unijną dyrektywą, szklane bańki z wolframowym drucikiem mają całkowicie zniknąć z rynku, a tym samym z naszego życia, w ciągu siedmiu najbliższych lat. Wyrok na „setkach” został już wykonany. Za rok o tej porze nie będą już produkowane żarówki 75-watowe, za dwa lata 60-watowe, a od 1 września 2012 roku – 40- i 25-watowe. Ta rewolucja w naszych żyrandolach odbywa się pod hasłem walki ze zmianami klimatycznymi. Według unijnych ekspertów, modernizacja źródeł światła w skali całej Unii pozwoli ograniczyć emisję dwutlenku węgla o 15 milionów ton rocznie, czyli tyle, ile produkuje rocznie dziesięć średnich wielkości elektrowni. Ministerstwo Gospodarki wyliczyło z kolei, że zastąpienie jednej tradycyjnej żarówki świetlówką przynosi przeciętnemu Polakowi oszczędności ponad 26 złotych rocznie. Tyle że przeciętny Polak myśli na razie inaczej: za zwykłą żarówkę zapłaci złotówkę, a za markową świetlówkę kompaktową dwadzieścia razy więcej, a w swoim przeciętnym domu ma około 15 lamp. Nie ma co również liczyć na to, że Ministerstwo Środowiska zorganizuje mu ogólnopolską wymienialnię. Są jednak tacy, którzy wolą zapłacić więcej i to nie tylko w imię ekologii.

– Ja za tradycyjnymi żarówkami płakać nie będę – mówi Lucjan Szutkowski, prezes największej w Pile spółdzielni mieszkaniowej. – Co roku kupujemy ich tysiące i co roku tysiące giną. Producenci żarówek energooszczędnych już o nas pomyśleli i wprowadzają na rynek żarówki z nietypowymi gwintami, które w domu już się nie przydadzą. To prawda, że na początku ta wymiana będzie nas trochę kosztowała, ale te pieniądze się zwrócą.

Na rewolucję nie narzekają także hotele. W pilskim „Rodle” wymieniono już prawie wszystkie tradycyjne żarówki, które często znikały razem z hotelowymi gośćmi. Na szczęście, razem z komuną minął etap wykręcania żarówek w biurach: w budynkach WUW można jeszcze spotkać 40-watowe żarówki na korytarzach, w salach, biurach i toaletach. Ostatnią ostoją tradycyjnych żarówek, i to w dodatku skazanych już na wymarcie „setek”, jest... Zakład Karny we Wronkach. W każdej celi wisi tam przynajmniej jedna 100-watowa „wolframówka”.

– Musimy zapewnić skazanym odpowiednie oświetlenie; do tego obligują nas przepisy – tłumaczy ppłk Andrzej Walkiewicz, dyrektor ZK we Wronkach.
A więzienne przepisy uznają na razie wyższość „setek” i dopóki się nie zmienią, producenci nie muszą się martwić, że wpuszczone na rynek stuwatówki do nich wrócą. Co ciekawe, Polaków nie opanowała „żarówkowa” gorączka, której ulegli Niemcy masowo wykupując klasyczne żarówki.

– Od maja obserwowaliśmy wzmożone zapotrzebowanie na żarówki związane ze zwiększonymi zamówieniami z unijnych rynków eksportowych –mówi Krzysztof Kouyoumdjian z Philips Poland. – W Polsce również dało się zauważyć większe zainteresowanie żarówkami, choć skala tych zakupów była mniejsza niż w krajach Europy Zachodniej.
Czyżby ostatnia stuwatówka jako pierwsza miała zgasnąć właśnie w Polsce?

od 7 lat
Wideo

21 kwietnia II tura wyborów. Ciekawe pojedynki

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: EKOLOGIA - Kto ostatni zgasi światło stuwatowej żarówki? - Warszawa Nasze Miasto

Wróć na leszno.naszemiasto.pl Nasze Miasto