26-letni mężczyzna około godziny dziewiątej rano wspiął się na stalową konstrukcję rozpiętą nad peronami leszczyńskiego dworca kolejowego. Była to tak zwana bramka trakcyjna, pod którą podpięta jest sieć elektryczna. Szczyt bramki znajduje się na wysokości około siedmiu metrów nad ziemią. Odłączono prąd i wstrzymano ruch pociągów. Składy na trasie Poznań - Wrocław stanęły, a kolejowe spółki zaczęły organizować podróżnym komunikację zastępczą. Podstawiane były autobusy, którymi pasażerowie mieli być dowożeni na inne stacje.
Zobacz też: Leszno: 26-latek rzucił się z trakcji na betonowy peron. Po kilku godzinach zmarł w szpitalu
Na miejscu pojawiły się służby medyczne, policja, strażacy oraz negocjator z Komendy Miejskiej Policji w Lesznie. Kilkadziesiąt metrów dalej, na wysokości budynku dworca, w pogotowiu czekała specjalna pompowana poduszka ratownicza. Strażacy nie przenosili jej bliżej, by nie prowokować chłopaka, który co chwilę groził, że skoczy.
Rozmowy z nim trwały dwie i pół godziny. Były obawy nie tylko związane tym, że mężczyzna spełni swoje groźby, ale także ryzyko tego, że po prostu straci siły i spadnie na torowisko lub betonowy peron. W trakcie negocjacji z Poznania przyjechał kolejny funkcjonariusz specjalizujący się w pertraktacjach z desperatami. Był również psycholog. Mundurowi co chwilę przesuwali taśmy dalej i dalej, by odsunąć gapiów. Spełniali tym samym żądania gotowego na wszystko skoczka. W ten sposób mogli też zapewnić mu więcej prywatności podczas rozmów ze specjalistami.
- Udało nam się dość długo utrzymać tego pana. Trwały rozmowy. Wierzyliśmy, że zejdzie. Niestety w końcowej fazie zdecydował się na desperacki krok i skoczył na płytę peronu. Lekarze rozpoczęli walkę o jego życie - relacjonuje Dawid Marciniak, rzecznik prasowy leszczyńskiej komendy.
Zobacz też: Leszno: Wdrapał się na trakcję kolejową i chce skoczyć
Nim mężczyzna skoczył z wysokości siedmiu metrów, pogroził palcem policyjnemu negocjatorowi. Świadkowie są zdania, że było to reakcją na próbę przeniesienia poduszki ratowniczej bliżej bramki trakcyjnej. Jakkolwiek było, skoczek rozłożył szeroko ręce i runął w dół. Po chwili zajęli się nim lekarze. Akcja reanimacyjna na miejscu trwała pół godziny. Potem desperat został przetransportowany do leszczyńskiego szpitala. Tam zmarł.
Dołącz do nas na Facebooku
Stop agresji drogowej. Film policji ze Starogardu Gdańskiego
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?