Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

O przyszłość polskiego żużla nie musimy się martwić

Tomasz Sikorski
W radosnej akcji na torze w Gnieźnie Przemysław Pawlicki (z lewej) i Maciej Janowski
W radosnej akcji na torze w Gnieźnie Przemysław Pawlicki (z lewej) i Maciej Janowski Tomasz Stręk
Po finale Indywidualnych Mistrzostw Świata Juniorów można dojść do wniosku, że o przyszłość polskiego żużla nie musimy się martwić. Oczywiście sukcesy osiągane w młodzieżówce w żaden sposób nie muszą się przekładać na "dorosły" speedway. Skoro jednak w gnieźnieńskim turnieju wystartowało aż ośmiu biało-czerwonych i niemal wszyscy odegrali w nim znaczącą rolę, to chyba jednak potencjał jest.

Trudno zresztą przypuszczać, aby tak ułożony chłopak jak Maciej Janowski nie zrobił kariery. Dba o to sam mistrz świata seniorów, Greg Hancock. Amerykanin zaraz po swoim triumfie w sobotnim, gorzowskim turnieju Grand Prix, przyjechał do Gniezna, by osobiście wspierać swojego ucznia. Hancock był chyba pewny wygranej "Magica", bo jego team już wcześniej przygotował specjalne koszulki z wizerunkiem dwóch mistrzów świata AD 2011.

- Jestem pełen podziwu dla Maćka. To chłopak, który ma nie tylko ogromny talent, ale również tę wielką zaletę, że potrafi słuchać. A tego nie można kupić za żadne pieniądze - twierdzi Greg Hancock.

A Maciej Janowski jest zapatrzony w swojego guru. - Greg jest dla mnie wzorem. Zawsze też był moim idolem. Staram się go podglądać na każdym kroku. Już sama jego obecność w parkingu bardzo mi pomogła w walce o tytuł mistrza świata - ocenił po niedzielnych zawodach żużlowiec Sparty.

Czytaj także: Janowski tonuje nastroje: Za wcześnie na Grand Prix
Żyto zostaje w Kolejarzu Rawicz

Na torze Startu kapitalnie zaprezentował się również Przemysław Pawlicki. Trener reprezentacji Marek Cieślak już zapowiedział, że ta dwójka zawodników, o ile nie obniży lotów, dostanie swoją szansę w przyszłorocznym Drużynowym Pucharze Świata. Selekcjoner chce odmłodzić kadrę i będzie konsekwentnie stawiał na tę dwójkę. Pawlicki w Gnieźnie jeździł jak natchniony i dopiero w biegu dodatkowym o srebro musiał uznać wyższość niesamowitego w tym sezonie Australijczyka Darcy Warda.

- Popełniłem w tym wyścigu trochę błędów. Żałuję, że tak się stało, bo umówiliśmy się przed finałem z Maćkiem, że w dwójkę staniemy na najwyższych stopniach podium. Cóż, trochę zabrakło do pełni szczęścia - powiedział po turnieju Przemysław Pawlicki.

W Gnieźnie apetyt na znakomity wynik miał również jego młodszy brat - Piotr. Niestety, już w pierwszym swoim biegu, po kolizji z Patrykiem Dudkiem (kolejny młody zdolny) musiał ze złamaną ręką pojechać do szpitala. Szybko jednak z niego wrócił i pomagał bratu w parkingu. To tylko pokazuje, że 16-latkowi rodem z Leszna charakteru nie brakuje. A że talent ma chyba jeszcze większy od swoich starszych kolegów, to aż strach pomyśleć, jak będzie się rozwijała kariera tego chłopaka.

Zajrzyj na Głos Żużlowy. Najwięcej informacji o "czarnym sporcie" w Wielkopolsce!

Z pecha młodszego z braci Pawlickich skorzystał w Gnieźnie Kacper Gomólski. Junior Startu aż palił się do jazdy, ale najpierw z walki wykluczyła go kontuzja, a później żużlowe władze nie uwzględniły jego kandydatury, przyznając dzikie karty na ostatni turniej finałowy. Ostatecznie Gomólski był tylko rezerwowym. Tym razem dostał jednak szansę od losu i na tor wyjechał. I to w jakim stylu...

- Trójka zawodników, która otrzymała dzikie karty na turniej w Gnieźnie, zdobyła w sumie 12 punktów. Ja uzbierałem ich 10, więc to mówi chyba samo za siebie. A przecież jednego biegu nie ukończyłem - stwierdził junior Startu, który był o krok od wywalczenia miejsca na podium.

Kibice czerwono-czarnych wierzą, że Gomólski utrzyma formę jeszcze przez tydzień, bo w niedzielę żużlowców z Gniezna czeka rewanżowy mecz barażowy o miejsce w ekstralidze. Po przegranej na własnym torze 43:47 z Włókniarzem Częstochowa mało kto stawia na Start.

- Może to i lepiej. Teraz nie mamy już nic do stracenia. Wiem, że to rywale są zdecydowanym faworytem, ale przecież nazwiska nie jeżdżą. Mamy zamiar w Częstochowie sprawić niespodziankę - zapewnia Gomólski, który w tym meczu będzie jeździł w parze z Oskarem Fajferem, innym finalistą IMŚJ. Jak więc widać, Start młodzieżą stoi. Podobnie zresztą jak Unia Leszno, która po tym sezonie chce znacząco odmłodzić skład. A ma kim, bo wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że do Leszna wrócą bracia Pawliccy. Byki z Jarosławem Hampelem, Januszem Kołodziejem, Przemysławem i Piotrem Pawlickimi oraz Kamilem Adamczewskim i Tobiaszem Musielakiem. Dlaczego nie?

Najważniejsze informacje z Poznania - zamów nasz newsletter

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wywiad z prezesem Jagiellonii Białystok Wojciechem Pertkiewiczem

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na poznan.naszemiasto.pl Nasze Miasto