Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

POZNAŃ - W poznańskiej spółce Enea można było podpiąć pluskwę

Łukasz Cieśla, Piotr Talaga
Kontrolerzy z Ernst&Young dopatrzyli się nieprawidłowości w umowie podpisanej przez prezesa Enei Macieja Owczarka z firmą TFS. Sprawę bada prokuratura oraz ABW
Kontrolerzy z Ernst&Young dopatrzyli się nieprawidłowości w umowie podpisanej przez prezesa Enei Macieja Owczarka z firmą TFS. Sprawę bada prokuratura oraz ABW Waldemar Wylegalski
Na jutrzejszym posiedzeniu rady nadzorczej spółki Enea może paść wniosek o odwołanie prezesa Macieja Owczarka. Powodem mają być rzekome nieprawidłowości w funkcjonowaniu poznańskiego giganta energetycznego.

Konkretnie chodzi o współpracę Enei ze spółką doradczą TFS i zarzuty o to, że ta druga swymi działaniami mogła umożliwić szpiegostwo przemysłowe w poznańskiej spółce. Poufne dane, które interesowały TFS, mogły trafić do inwestora zainteresowanego kupnem Enei. To z kolei mogłoby wpłynąć na niższą cenę większościowego pakietu akcji Enei. Taki scenariusz wydarzeń przedstawiają związki zawodowe z Enei w pismach skierowanych do premiera i ministra skarbu.

O tym, że we współpracy Enei z TFS faktycznie doszło do nieprawidłowości, świadczy raport firmy audytorskiej Ernst& Young. Jutro mają o nim dyskutować członkowie rady nadzorczej Enei. Udało nam się poznać szczegóły tego dokumentu.

W opinii audytorów, działania podejmowane przez TFS mogły narazić Eneę na ryzyko wycieku poufnych danych. Kontrolerzy stwierdzili, że „procedury podejmowane przez TFS w obszarze teleinformatyki Spółki, mogły potencjalnie narazić spółkę na ryzyko instalacji oprogramowania umożliwiającego nieautoryzowany dostęp do zasobów Spółki”. Wynika z tego, że TFS, której zadaniem miała być ochrona i zabezpieczenie poufnych informacji w Enei, w rzeczywistości potencjalnie umożliwiła założenie informatycznej pluskwy. Dzięki niej wyciekałyby poufne informacje. Przy okazji złamana została ustawa o ochronie danych osobowych.

W raporcie napisano, że zawarta umowa nie spełniała „businessowych standardów przyjętych w praktyce obrotu, a gwarantujących bezpieczeństwo podmiotu ujawniającego informacje poufne (w tym wypadku Spółki)”. Stwierdzono ponadto, że przedstawiciele TFS rozpoczęli swe działania 16 czerwca, czyli dzień przed zawarciem umowy.

Kontrolerzy firmy Ernst& Young przez kilka dni pracowali w spółce. Przygotowany przez nich raport trafił do sejfu. Stało się tak wskutek interwencji z Ministerstwa Skarbu. To po telefonach z Warszawy przygotowany dokument został utajniony. – Nie nazywałbym tego utajnieniem – mówi Michał Łagoda, przewodniczący rady nadzorczej. – Chodziło o to, by członkowie rady mogli się ze spokojem zapoznać z tym dokumentem. Żebyśmy wspólnie mogli nad nim obradować, a nie przeczytać o tym w gazecie.

Rada zbierze się jutro, choć pierwotnie miała obradować 24 sierpnia. Tamto posiedzenie zwołał Tadeusz Dachowski, wiceprzewodniczący rady i jednocześnie przedstawiciel załogi. Na spotkanie przybył tylko on, drugi przedstawiciel załogi oraz Michał Łagoda. Nie dotarł żaden z członków rady reprezentujących Skarb Państwa. Raport ma zostać przedstawiony jutro, bo na ten dzień Łagoda zwołał posiedzenie rady. Porządek obrad został poszerzony o odwołanie z funkcji Tadeusza Dachowskiego. – Inicjatywa w tej sprawie pojawiła się ze strony Skarbu Państwa – potwierdza nasze przypuszczenia Łagoda.

Czy raport E&Y doprowadzi do odwołania Macieja Owczarka, prezesa Enei. – Podczas posiedzenia rady nadzorczej taki wniosek może paść – twierdzi jej przewodniczący Michał Łagoda. – W porządku obrad jest analiza dokumentu oraz wnioski, jakie mogą z niej płynąć.

Wydaje się jednak, że próba odwołania prezesa ma małe szanse powodzenia. W praktyce o wyniku głosowania może zdecydować telefon od urzędnika Ministerstwa Skarbu Państwa. MSP nie zależy na szumie wokół spółki, zwłaszcza że właśnie prowadzi negocjacje w sprawie sprzedaży pakietu akcji ENEA SA niemieckiemu koncernowi energetycznemu RWE. Formalnie to jedyny podmiot zainteresowany kupnem akcji.

Przedstawiciele związków zawodowych z Enei są zdania, że na dostępie do poufnych danych ich firmy, które miała pozyskać TFS, mogło zależeć właśnie niemieckiej RWE. Znajomość tajnych danych mogłaby jej pomóc w przedstawieniu korzystnej, z jej punktu widzenia, oferty zakupu Enei.

Wątpliwości wzmagają informacje o powiązaniach prezesa Owczarka z Januszem Morozem, wiceprezesem RWE Polska. Obaj panowie znają się z okresu pracy w Telekomunikacji Polskiej. Ich relacje są znacznie bliższe, niż te wynikające ze standardowych kontaktów biznesowych.

Maciej Owczarek w rozmowie z nami przyznał, że w przeszłości spędzał wspólne wakacje z Morozem. Obecnie zdarza się, że wyskoczą na wspólne piwo. Szef Enei twierdzi jednak, że z tej znajomości nie należy wyciągać daleko idących wniosków.

– Do dziś, podobnie jak z wieloma innymi poznanymi w przeszłości menedżerami, utrzymuję z nim sporadyczne kontakty towarzyskie. Znajomość ta nie ma żadnego wpływu na podejmowane przeze mnie decyzje biznesowe, a tym bardziej na przebieg procesu prywatyzacji spółki, którą kieruję – zapewnia Maciej Owczarek.

Prezes Owczarek szefem Enei jest stosunkowo krótko. Swe urzędowanie formalnie rozpoczął od 1 czerwca. W praktyce, ze względu na zwolnienie lekarskie, w firmie pojawił się kilka dni później. Już następnego dnia prowadził rozmowy z Adrianem Accordi-Krawcem, właścicielem spółki TFS zajmującej się m.in. audytami bezpieczeństwa. Firma ta ma wątpliwą reputację. W zeszłym roku jej szef był bohaterem artykułu w „Rzeczpospolitej”. Dziennik napisał o Accordi-Krawcu jako osobie związanej z instytutem ks. prałata Jankowskiego i stałym bywalcu warszawskiej agencji towarzyskiej. Według „Rz”, TFS miała także kontakty z osobami powiązanymi ze służbami specjalnymi. Accordi-Krawiec uznał te zarzuty za bezpodstawne.

Umową Enei z TFS pewnie nikt by się nie zainteresował, gdyby nie fakt, że Accordi-Krawiec zaczął się domagać poufnych dokumentów. To zdarzenie zaniepokoiło kadrę kierowniczą Enei. Z naszych informacji wynika, że menedżerowie z Enei odmówili przekazania tajnych informacji. Wówczas, w sukurs TFS przyszedł… prezes Owczarek. Zwołał swoich dyrektorów i nakazał im, by przekazywali dane firmie TFS.

Wtedy sprawą zainteresowały się związki zawodowe. Zaczęły wysyłać alarmujące listy do premiera i Ministerstwa Skarbu. Związkowcy wskazywali w nich, że w Enei prowadzony jest nielegalny proces due diligence (wszelkie działania mające na celu zgromadzenie jak największej ilości informacji, co jest potrzebne przy wszelkiego rodzaju analizach potencjalnych inwestycji). Rada nadzorcza Enei powołała ze swego grona komisję, która miała zbadać sprawę. Na początku sierpnia gotowy był protokół.

Komisja doszła do ciekawych ustaleń. Stwierdziła, że umowa była negocjowana i podpisana w imieniu TFS Sp. z o.o. przez prezesa Andrzeja Glinkę. Kłopot w tym, że prawdopodobnie tego dnia nie było go w ogóle w siedzibie Enei. Świadczy o tym brak stosownego wpisu w księdze wejść do budynku. Po stronie Enei podpisali się prezes Owczarek oraz wiceprezes Sławomir Jankiewicz. Ten ostatni zaprzecza jednak, by brał udział w jakichkolwiek ustaleniach. Umowę podpisał, ale jak twierdzi, nie pamięta daty ani okoliczności, w jakich to zrobił.
– Na pewno jednak, gdy podpisywałem umowę, widniał na niej podpis pana prezesa Owczarka – podkreśla Jankiewicz.

Sama umowa budzi wiele kontrowersji. O jej istnieniu nie wiedzieli pozostali członkowie zarządu, choć w tej sprawie powinna zostać podjęta uchwała. Nie bardzo wiadomo, po co została podpisana, po co dane mają być gromadzone, w jakim zakresie i w jaki sposób przetwarzane? Owczarek tłumacząc się przed radą nadzorczą, twierdził, że umowa została zatajona z uwagi „na brak zaufania do pozostałych członków zarządu”. Argument wydaje się dziwaczny, zważywszy, że w tejże umowie wskazane są „ważne kanały kontaktowe”, którymi są… ogólnie dostępny numer faksu i takiż adres e-mail Enei.

Owczarek tłumaczył także, dlaczego nakazał przekazywanie danych swoim podwładnym. Otóż „chciał sprawdzić, czy jednostki wydadzą dokumenty obcemu podmiotowi”…
Dotarliśmy do pisma, w którym Owczarek określił zakres dokumentacji, która miała zostać przekazana TFS. Lista obejmuje ok. 120 pozycji. Na polecenie prezesa przekazywane miały być np. dane dotyczące umów handlowych z głównymi klientami. Przedstawiciele TFS przeglądali m.in. teczki pracowników, przepisując dane osobowe. Sprawę bada prokuratura i ABW.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: POZNAŃ - W poznańskiej spółce Enea można było podpiąć pluskwę - Warszawa Nasze Miasto

Wróć na leszno.naszemiasto.pl Nasze Miasto