5 maja do nyskiej lecznicy Arka mieszkanka Głuchołaz przywiozła zakrwawionego kota. To wolno żyjące zwierzę, które kręciło się w rejonie Osiedla Tysiąclecia w Głuchołazach. Personel lecznicy początkowo myślał, że kot został potrącony przez auto, bo młodzi ludzie znaleźli go w przydrożnym rowie. Po prześwietleniu rentgenem okazało się, że zwierzak ma w kręgosłupie kulę ze śrutu, wystrzeloną z wiatrówki. Utkwiła w kręgosłupie, przez co kot nie władał tylnymi łapami.
- Zabieg chirurgiczny się udał - mówi Magdalena Kucfir z lecznicy Arka i jednocześnie ze stowarzyszenia „Łapa”, które opiekuje się bezdomnymi i chorymi zwierzętami. - Kot jest w stanie stabilnym, wróciło mu czucie w łapach, ale czy odzyska sprawność, to się dopiero okaże. Na razie czeka go rehabilitacja. Szukamy też dla niego troskliwego właściciela.
Rana nie była świeża. Do zwierzęcia strzelano w ciągu tygodnia poprzedzającego 5 maja. Policja z Głuchołaz szuka sprawcy znęcania się nad kotem. Zabezpieczyła też kawałek śrutu, wyjęty z kociego kręgosłupa.
Dwa lata temu podobne dochodzenie przeprowadzono w głośnym przypadku bezpańskiego kota Bolka, który żył na tym samym osiedlu, dokarmiany przez dobrych ludzi. Pewnego dnia ktoś go znalazł przywiązanego za szyję do drzewa z wieloma ranami. Jak się okazało, trafiło go 8 kawałków śrutu, a strzelec zrobił sobie ze zwierzęcia żywą tarczę. Na szczęście Bolka też udało się uratować, choć przeszedł długie i kosztowne leczenie.
Tamto dochodzenie skończyło się umorzeniem, bo sprawcy nie znaleziono. Nie pomogła nawet nagroda finansowa - tysiąc złotych, ufundowana przez jedno z ogólnopolskich stowarzyszeń. Policja zabezpieczyła nawet wiatrówkę u jednej osoby, broń wysłano do badań, ale nie potwierdziły, żeby to z niej strzelano do zwierzęcia.
Niestety, takich bulwersujących przypadków znęcania się nad zwierzętami jest znacznie więcej. Jak szacuje Magdalena Kucfir z nyskiej Łapy, w ciągu ostatnich dwóch lat do lecznicy Arka trafiło około 10 zwierząt z Głuchołaz, głównie kotów, często domowych, mających właścicieli. Przy okazji innych badań zdjęcia rentgenowskie pokazywały, że zwierzaki zostały kiedyś trafione śrutem, który pozostał w ich ciele, a właściciel niczego nie zauważył.
- Mieliśmy nawet psa ze śrutem w ciele, który raczej nie wychodził z podwórza bez właściciela - mówi Magdalena Kucfir.
Strzelanie z wiatrówki do kotów zdarza się także w Nysie, w rejonie osiedli przy Rodziewiczówny. Do lecznicy Arka trafiły stamtąd trzy koty ranione z broni na śrut. W żadnym z tych przypadków właściciele zwierząt nie zdecydowali się na zawiadomienie policji.
Zobacz: UWAGA TVN: Nagrali jak zabijają kota. "Zostało to jakby utajnione"
Źródło: UWAGA! TVN/x-news
Jak postępować, aby chronić się przed bólami pleców
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?