Pod okiem kamer, firmy ochroniarskiej i w obecności notariusza – tak tym razem wyglądało walne zgromadzenie członków Leszczyńskiej Spółdzielni Mieszkaniowej. Wszystko po to, aby ustrzec się sytuacji z poprzedniego roku, kiedy to sąd zgodził się z zarzutami dwóch spółdzielców w sprawie nieprawidłowego przeprowadzenia wyborów do rady nadzorczej. W efekcie zapadł wyrok, który unieważnił wybory, a rada przestała istnieć.
Zanim jednak do tego doszło, rada nadzorcza zdołała ujawnić kilka niepochlebnych dla zarządu faktów, w tym bardzo mocno chroniącego pracowników spółdzielni układu zbiorowego pracy, zasad przyznawania premii oraz wysokości zarobków prezesa i jego zastępcy. Działania te były głównie zasługą tzw. ,,grupy inicjatywnej’’, czyli przedstawicieli w radzie tych spółdzielców, którzy oczekują radykalnych zmian.
Konflikt pomiędzy częścią rady a zarządem narastał, w efekcie czego ten ostatni nie powiadomił rady o pozwie sądowym w sprawie nieprawidłowości podczas wyborów. Nie koniec na tym. Na sali sądowej nie było nikogo, kto reprezentowałby LSM. W tej sytuacji zapadł wyrok zaoczny, a członkowie rady dowiedzieli się o nim już po uprawomocnieniu.
Po tej ,,bombie’’ strony już otwarcie zaczęły wymierzać sobie ciosy. Ostatnim z nich było pismo skierowane do spółdzielców, w którym zarząd przestrzegał przed upolitycznieniem zbliżających się wyborów do rady nadzorczej ze strony Prawa i Sprawiedliwości. Jej lokalny lider, Sławomir Szczot, radny miejski był wskazywany przez zarząd jako potencjalny kandydat na nowego prezesa. Tym czasem wśród spółdzielców pocztą pantoflową rozchodziła się wieść o politycznym zagrożeniu, ale ze strony innej partii – Sojuszu Lewicy Demokratycznej. To jej członek, Wiesław Szczepański, były poseł był wskazywany jako kolejny pewniak do fotela prezesa LSM.
W tej sytuacji atmosfera w leszczyńskiej hali ,,Trapez’’, którą LSM wynajęła na potrzeby przeprowadzenia walnego zgromadzenia, była napięta. Spółdzielcy mieli właściwie do zrealizowania jeden punkt – wybór nowej rady nadzorczej. Procedura rozpoczęła się w poniedziałek o godz. 16, zakończyła we wtorek po 3 w nocy. Na udział w wyborach zdecydowała się rekordowa liczba spółdzielców, 632 osoby, co i tak stanowi zaledwie nieco ponad 10 procent. Ostatecznie do urny trafiło 505 głosów, z czego ważnych było 492.
Zanim jednak rozpoczęto procedurę głosowania, doszło do ostrych starć pomiędzy ,,grupą inicjatywną’’ a osobami popierającymi zarząd. Każda ze stron miała przygotowaną listę swoich kandydatów do nowej rady. Dodatkowo swoje kandydatury zgłosiło także sporo osób nie związanych ze zwalczającymi się stronami. Każdy z kandydujących musiał publicznie odpowiedzieć na kilka pytań dotyczących ujawnienia ewentualnych przeszkód w pełnieniu funkcji.
W tym momencie zaczął działać zarząd, który korzystając z dostępu do informacji o spółdzielcach, podważał wiarygodność nieprzychylnych mu kandydatów. W roli prokuratora wystąpił Kazimierz Pazoła, wiceprezes LSM. Okazało się, że dwóch kandydatów – Karol Jakubiak i Krysztof Rosik, mają w zajmowanych mieszkaniach zameldowane swoje dzieci, które jednak nie zgłosili jako lokatorów do spółdzielni.
– To sąsiedzi płacą za zużywany przez nich gaz i wywożone śmieci – przy aplauzie części sali grzmiał Kazimierz Pazoła. Niebawem okazało się także, że część kandydatów jest dłużnikami, co zgodnie ze statutem uniemożliwia im start w wyborach. W ten sposób odpadła Stefania Ratajczak, jedna z najbardziej aktywnych członków ostatniej rady nadzorczej, która ostro występowała przeciwko zarządowi. Ratajczak miała zalegać z zapłatą w wysokości 90 zł.
– Dla pewności sama poszłam do spółdzielni, aby sprawdzić, czy nie mam żadnych zaległości. Dostałam karteczkę, ile mam do zapłaty i poszłam to uregulować. Zapewniono mnie, że jeśli będę miała odcinek zapłaty, to wszystko będzie w porządku. To jest ten odcinek – na potwierdzenie tych słów stojąca przed stołem prezydialnym Stefania Ratajczak wysoko uniosła rękę z potwierdzeniem zapłaty. To jednak nie pomogło, gdyż po pierwsze, pieniądze jeszcze nie wpłynęły na konto LSM, a po drugie, jak padło od strony zarządu, odcinek mógł być podrobiony. W sytuacji podobnych dłużników znalazło się jeszcze kilka osób. Ostatecznie o miejsce w jedenastoosobowej radzie ubiegało się 28 spółdzielców.
Wreszcie już po północy rozpoczęło się głosowanie, a po nim liczenie głosów. Tuż po trzeciej komisja ogłosiła wyniki. Zwycięzcą okazała się ,,grupa inicjatywna’’, która uzyskała siedem mandatów.
– Po tych atakach na naszych kandydatów straciliśmy wiarę w sukces – przyznał Włodzimierz Nawrocki. – Nie wiem co mam powiedzieć, bardzo się cieszymy – powiedział Jan Czajka, przewodniczący ostatniej rady i jeden z liderów ,,grupy inicjatywnej’’. – Te działania zarządu wobec nas były poniżej pasa. Nie sądziłem, że tych ludzi stać na takie działania. W zaistniałej sytuacji nie wyobrażam sobie współpracy z wiceprezesem Pazołą.
O ile wiceprezes może zatem mieć kłopoty ze swoim pracodawcą, a tak można nazwać radę nadzorczą, to prezes LSM nie będzie miał tego problemu, gdyż chce przejść na emeryturę. – Potwierdzam to, co już wcześniej zapowiadałem. Być może zdecyduję się na ten krok jeszcze w tym miesiącu, a może na początku lutego.
Do nowej rady weszli:
Paweł Ciesielski,
Krzysztof Rosik,
Tadeusz Rogoziński,
Jan Czajka,
Włodzimierz
Nawrocki,
Edwarda Myślnicka,
Janina Hofman,
Wojciech Lewandowski,
Rafał Kazubek,
Wiesław Marusza,
Stanisław Mateńko
Ceny warzyw i owoców w maju
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?