Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

A ja siedzę i piszę - mówi Katarzyna Grochola

[email protected]
Czasami się śmieję, czasami płaczę. Czasem mi marzną nogi. A ja siedzę i piszę. Z Katarzyną Grocholą, autorką bestsellerowych książek, rozmawia Ryszarda Wojciechowska.

Czasami się śmieję, czasami płaczę. Czasem mi marzną nogi. A ja siedzę i piszę.
Z Katarzyną Grocholą, autorką bestsellerowych książek, rozmawia Ryszarda Wojciechowska.

- Kiedy patrzę na panią, myślę - pisarz to ma klawe życie.
- A wie pani jak, na przykład, brzmiały ostatnie słowa Majakowskiego przed śmiercią? „Nie strielać”. Więc nie wiem, czy to takie klawe życie (śmieje się). Ale ja na swoje nie narzekam.
- To niezłe porównanie do Majakowskiego. Bo on przeszedł do historii.
- Ale jego koniec nie był najszczęśliwszy. Zresztą taki, jaki każdy z nas będzie mieć. Może tylko forma bywa inna. Gdybyśmy wszyscy pamiętali, że mamy tylko jedno życie i że każda godzina może być naszą ostatnią, to myślę, że obeszłoby się bez wojen, gwałtów, komisji do spraw Orlenu itd. Wtedy nie staralibyśmy się zbawiać świata, tylko sąsiada lub kogoś z rodziny. Albo
siebie. Najlepiej siebie.
Pani powiedziała: „Pisanie sprawia mi rozkosz. To znaczy, że jestem trochę grafomanką”. Nie do końca wierzę w tę rozkosz.
- Ja wiem, że w to trudno uwierzyć. Ale jak mi wpadnie jakiś pomysł do głowy, jak ja radośnie o drugiej w nocy włączam komputer. Siedzę i stukam. Czasami mi marzną nogi. Czasami się śmieję, jak piszę, czasami płaczę. Sama rozkosz.
- Czyli pisanie to lekki kawałek chleba.
- To, że z rozkoszą, nie znaczy, że lekko. Broń Boże. Rozkosz, w ogóle, ciężko przychodzi. Samo pisanie jest przyjemne. Ale potem trzeba to poprawić, zdążyć na czas, następnie trzeba czekać na pieniądze. A czasami się tych pieniędzy nie dostaje. I to już jest mniej przyjemne. Ale
grzeszyłabym, gdybym narzekała.
- Podobno krytyka nie dotyka pani. Chociaż można przeczytać, że pani książki są lekkie, łatwe i przyjemne. Że wpadają jednym uchem, wypadają drugim.
- To, że książka jest lekka, łatwa i przyjemna, uważam za największy komplement. Jeżeli ktoś zacznie pisać, że moje książki są nieprzyjemne, brzydkie i trudne, to porzucę pisanie. Moim zadaniem nie jest przygniatanie czytelnika filozoficznymi albo pseudofilozoficznymi rozważaniami. Ja chcę wprowadzić w życie czytelnika tylko trochę radości. Nawet jeśli to będzie
tylko chwilka, to i tak więcej, niż robią to inni ludzie.
- Czyli taki psychoterapeuta z pani wyłazi.
- Wszystkimi porami skóry.
- No tak, ktoś o Nigdy w życiu! powiedział, że jest proszkiem na ból duszy.
- Na oddziale leczenia nerwic pani ordynator zaleca czytanie mojej książki przy leczeniu depresji. Więc to uważam za dużo większy komplement, niż to, że nie potrafię używać zdań złożonych. Co jest zresztą nieprawdą.
- Kolejny cytat z Grocholi: „Kobiecie są trzy rzeczy w życiu potrzebne - czarne, spodnie, czarny sweter i kochający mężczyzna, niekoniecznie czarny”. A sukces nie?
- Sukcesem dla kobiety może być ugotowanie przepysznej zupy. Poczułam to na własnej skórze. Myślę, że my nie przykładamy wagi do tego, co nam się udaje. Dlatego dobra gospodyni domowa, która robi świetny rosół marzy o tym, żeby zagrać w serialu. A znana aktorka, która od ról się nie może opędzić, chciałaby mieć troje dzieci, a nie może.
- Więc co dla pani jest sukcesem?
- Na przykład ta rozmowa.
- Ale dlatego, że dziennikarze są panią zainteresowani?
- Nie. Ja się uczę od każdego, kogo spotkam. Nawet od pijaka, który mi bluzga na ulicy. Bo mam taką teorię, że wszyscy ludzie, których spotykamy na naszej drodze są naszymi nauczycielami.
- Chciałabym zapytać o szczęście. Ot takie banalne pytanie.
- Kiedyś powiedziałam, że jeśli mamy sobie czegoś życzyć, to zdrowia i szczęścia właśnie. Bo jak mówił mój przyjaciel, ci na Kursku i na Titanicu mieli zdrowie, tylko im szczęścia zabrakło. Szczęście to taki stan, w którym nie szukamy sukcesu, sławy ani chwały. Cieszymy się z
najdrobniejszych rzeczy. Z tego, że jesteśmy.
- Zdarza się pani czegoś żałować?
- Kiedyś myślałam, że cała składam się z żałowania. Że oblałam maturę. I musiałam zdawać we wrześniu, kiedy wszyscy moi koledzy byli już w tym czasie na uczelniach. Żałowałam, że nie skończyłam studiów. Bo gdybym skończyła, to miałabym zawód. Myślałam, że gdybym nie zachorowała na raka, to coś tam... Otóż patrząc z perspektywy lat wiem, że rzeczy, które uważałam wtedy za najgorsze, były najlepsze. Łącznie z tą nieszczęsną maturą. Bo to nauczyło
mnie pokory, po pierwsze. Po drugie, dzięki temu, że nie zdałam na studia, nie zostałam nauczycielką. Bo bym pewnie pozabijała uczniów. Za grosz bowiem nie mam cierpliwości. Choroba nowotworowa uchroniła mnie przed inną, niesłuszną drogą. Więc w moim życiu nie było złych rzeczy. Nigdy bym go nie zmieniła.
- Zawsze chciała pani być pisarką. To skąd ta mnogość zawodów po drodze?
- Właśnie stąd, że nie dorobiłam się żadnego zawodu. Ale już wtedy miałam taką naturę, że jak człowiek nie ma tego co lubi, to musi polubić, to co ma. Byłam najlepszą sprzątaczką, najlepszą pomocą cukiernika, bardzo dobrą korektorką.
- Pieniądze są ważne?
- Wychowywałam się w takim domu i w takim czasie, kiedy człowiek był albo uczciwy, albo bogaty. Rozumiem, że teraz świat pokazuje nam głównie bogatych aferzystów, a nie bogatych, dobrych ludzi. Dopóki bogactwo pozostawia taki ślad na człowieku, jak cień bambusa na piasku, to jest nieźle.
- W pani książkach roi się od damsko-męskich perturbacji. Czy jest możliwe dogadanie się tych dwóch światów?
- Nie zgadzam się z tym, że to są dwa światy. Pracowałam jako konsultantka w biurze matrymonialnym Czandra. Przychodzili wspaniali mężczyźni. Przystojni, trzydziestka na karku, kluczyki od audi C-4 czy ileś tam trzymali na kółku. Mieli własne kancelarie adwokackie albo firmy, znali po cztery języki obce. I jak myślałam, panienek na pęczki. Ale jak tylko z nich
to powietrze zeszło, jak to ich ego się uspokoiło, słyszałam: „Wie pani, mam
wszystko. I chcę to z kimś dzielić. Przecież nie znajdę żony na dyskotece. Nie chcę tam szukać. Bo chcę porządnej, fajnej dziewczyny. A taka, która się daje poderwać na dyskotece... to wie pani”. I za chwilę przychodziła kobieta. Kręciła kluczykami od mercedesa, mówiąc, że jest prezesem firmy lub wicemiss Polonia. I zaczynała tak samo: „Wie pani, mam wszystko. Ale nie pójdę wieczorem do baru. Nie dam się poderwać. Bo facet, który szuka dziewczyny w barze, nie może być moim mężem”.
- Czy odpowiada pani rola gwiazdy medialnej? Na okładce kolorowego pisma wyglądała pani jak Marylin Monroe.
- Z wielką przykrością muszę przyznać, że się genialnie poczułam w roli gwiazdy i w... gorsecie. Niestety moje ego w tej chwili jest dużo mniejsze. Wtedy chyba zajmowało całą powierzchnię studia. Cieszyłam się jak wariatka. Ale myślę, że dobrze, iż przez 364 pozostałe dni w roku nie jestem gwiazdą. Tylko zupełnie... nienormalną osobą.
- To prawda, że zaczyna pani pisanie książek od ostatniego zdania?
- Tak, muszę mieć ostatnie zdanie, żeby mieć cel przed sobą. Mam tę historię jakoś ułożoną w głowie. Ale dopóki nie mam końca, to się ona we mnie tłamsi.
- Życzyłaby pani sobie czegoś jeszcze od życia?
- Tak, wszystkiego. Zawsze i niezmiennie. Mimo, że jestem zadowolona z tego, co mam. Chciałabym zobaczyć, na przykład, Wielki Kanion. Jak tam wschodzi i zachodzi słońce. Chciałabym kiedyś jeszcze raz w życiu być w Tajlandii.
- A jakiż to problem dla autorki bestsellerowych książek?
- Ale ja naprawdę pracuję. Wiem, że to dziwnie brzmi. (śmiech)
- Marzę o aktorstwie - powiedziała pani na spotkaniu z czytelnikami. To żart?
- Już byłam kiedyś aktorką, w teatrze studenckim. Zdobyliśmy nawet drugą nagrodę. Żałuję, że wtedy mnie nikt nie odkrył.
- A może byłaby pani znakomitą Judytą w filmie Nigdy w życiu!, który nakręcono na podstawie pani książki.
- Judyta nie jest aż tak dojrzałą kobietą, jak ja. A poza tym dobrze, że Judytę zagrała dobra aktorka. Ale producenci następnego filmu Ja wam pokażę! zaproponowali mi małą rolę. Więc jestem na etapie zastanawiania się.
- Przyjąć nie przyjąć?
- Raczej skompromitować się czy nie. (śmiech)

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Filip Chajzer o MBTM

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na pomorskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto