W Wilkowicach (gm. Lipno) odbył się pierwszy w kraju festiwal zabytkowych ciągników i maszyn rolniczych.
Inicjatorem spotkania był Jerzy Samelczak z Targowiska, który od lat kolekcjonuje stare maszyny. - Pozazdrościłem sąsiadom z Zachodu, gdzie kolekcjonowanie i wystawianie zabytkowych maszyn ma wielu zwolenników - powiedział.
Wieloletnia pasja
Jerzy Samelczak przez 16 lat pracował jako kierowca PKS-u. - Jeździłem po całym kraju, m.in. na złomowiska. Na centralnym złomowisku PKS w Oławie przyuważyłem rozbite stare ciągniki. Zrobiły na mnie ogromne wrażenie. W 1959 roku w moim gospodarstwie pojawiła się pierwsza zabytkowa maszyna. Kilka lat później, wraz z rozpoczęciem pracy mechanika, moja pasja przybrała na sile i trwa do dzisiaj - wyjaśnia Samelczak. Większość swoich eksponatów, a jest ich kilkanaście, Jerzy Samelczak przekazał synowi Rafałowi. Wśród nich znajduje się m.in. oryginalny niemiecki Lanz Buldog z 1941 roku. - Chcę zdobyć jeszcze Lanz Buldoga na tzw. holz gaz oraz skolekcjonować oryginalnego ursusa C45 na kolczastych kołach - dodał.
Polacy nie gęsi
Jak się okazuje, miłośników starych maszyn rolniczych nie brakuje również w Polsce, jednak dotychczas nie potrafili się oni zorganizować. Dzięki szerokim kontaktom i nagłośnieniu wystawy w prasie i mediach na wilkowicką imprezę udało się zaprosić ponad 20 wystawców z całej Polski. - Przeważają stare ciągniki, choć nie brakuje i innych zabytkowych, maszyn rolniczych - informuje Samelczak. Większość z nich była całkowicie sprawna, chociaż w kilku przypadkach powstały problemy z uruchomieniem silnika. Wystawcy ratowali się np. rozpalaniem ogniska pod pojazdem.
Czołgi w kolekcji
Najstarszymi eksponatami wilkowickiej prezentacji były silniki stacjonarne, stosowane ongiś do omłotów, pochodzące z lat zaboru pruskiego i początku lat 20. ubiegłego stulecia. - Jak wchodzi się w posiadanie takich cacek? - zapytaliśmy ich właściciela. - Trzeba wsiąść w samochód, na tydzień zwolnić się od żony i pytać ludzi tak długo, dopóki się nic nie znajdzie - z powagą wyjaśnił Piotr Andrzejewski z Goraja, kolekcjoner wielu wspaniałych staroci, m.in. motocykli i... czołgów. - Zakup starych maszyn nie jest drogi, jednak ich restauracja jest kosztowna. Większości z nas nie stać więc na pielęgnowanie pasji. To pierwsza impreza tego typu w naszym kraju, a na kolejne przyjadę z przyjemnością - dodał.
Masa atrakcji
Dla zwiedzających wystawę przygotowano masę atrakcji m.in. prezentację pracy młockarni i pokaz orki. Wyświetlono również reportaż filmowy opowiadający o wystawie zabytkowych maszyn w holendrskim Panningen. Pod wrażeniem maszyn był sam wójt Lipna, Janusz Chodorowski. - Proszę posłuchać, jak te ciągniki pięknie śpiewają - powiedział podczas uroczystego otwarcie wystawy. Wszystko wskazuje na to, że impreza na stałe wpisze się w wilkowicki krajobraz. - Zamierzamy poszerzyć jej zakres o zabytkowe przyrządy rolnicze. Liczę, że w jego organizację włączą się kolejne instytucje i osoby prywatne, dzięki czemu wystawa zyska na prestiżu i być może przyciągnie do Wilkowic jeszcze więcej zabytkowych maszyn rolniczych. Musimy propagować tego typu imprezy, bo ani się obejrzymy, jak Niemcy i Holendrzy wywiozą z kraju wszystkie cenne zabytkowe maszyny - powiedział Jerzy Samelczak, główny organizator I Festiwalu Zabytkowych Ciągników i Maszyn Rolniczych w Wilkowicach.
echodnia.eu Świętokrzyskie tulipany
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?