Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Leszno. Dawid Mazur lata nad koszem. Kontuzja pokrzyżowała jego karierę. Czy „emerytowany” dunker powróci na arenę koszykarską? ZDJĘCIA

Natalia Kurpisz
Natalia Kurpisz
Dawid Mazur z Leszna znany szerszej społeczności jako dunker lub trener indywidualny „DaFly” opowiedział nam o swojej karierze koszykarskiej oraz kontuzji, która pojawiła się w najmniej oczekiwanym momencie, psując przy tym jego sportowe marzenia.

Dawid Mazur koszykówkę zaczął trenować w wieku 13 lat. Mimo że do dziś darzy ją miłością, to przed rozpoczęciem tej przygody miał zostać piłkarzem. Zapisał się nawet do klubu piłkarskiego, jednak nagle jego uwagę zawładnęła całkowicie inna dyscyplina sportowa.

- Pasją do koszykówki zaraził mnie Jan Zabawa, ówczesny trener Polonii Leszno. Początkowo grałem po prostu na lekcjach WF-u. Później trener zwerbował mnie i kilku wyróżniających się kolegów do klubu i tam zacząłem profesjonalne treningi. Śmiało mogę powiedzieć, że oszalałem na punkcie koszykówki - wyjaśnia Dawid Mazur.

Z dnia na dzień coraz bardziej przesiąkał tym sportem. Zaczął interesować się również zawodnikami z NBA. Głównie Michaelem Jordanem, gwiazdą tej ligi.

To jednak Vince Carter stał się jego sportowym idolem

- Pamiętam, jak kupiłem pierwszą płytę z jego filmikami. Gdy zobaczyłem jeden z nich, zacząłem porównywać Michaela Jordana z nieznanym mi wówczas Vincem Carterem, który robił niesamowite wsady do kosza. W ten sposób stał się moim idolem, a Michael Jordan poszedł na drugi plan - wspomina Dawid Mazur.

To tylko rozbudziło w nim pasję oraz chęć gry. Poprosił tatę o zamontowanie kosza na odpowiedniej dla jego wzrostu wysokości i zaczął trenować, jak często tylko mógł.

- Moja przygoda z koszykówką trwała wraz z karierą Vince'a Cartera. Nieustannie chciałem być taki jak on, a więc robić identyczne wsady i grać tak samo. Był moją inspiracją - mówi D. Mazur.

Dunker przyznaje, że jego koszykarskie życie nie było łatwe. Na początku drogi odstawał od rówieśników, ponieważ zaczął późno ćwiczyć. Ucząc się podstaw tego sportu, miał świadomość, że inni zawodnicy byli już na bardzo dobrym poziomie. Problematyczne okazały się również dojazdy z Nowej Wsi, z której pochodzi do Leszna przed ukończeniem 18 lat. Wtedy to Dawid ze względu na brak dogodnych połączeń autobusowych przyjeżdżał na trening dwie godziny wcześniej i też tyle samo czekał na transport powrotny. Czas ten wykorzystywał na ćwiczenia. Dzięki dodatkowym godziną poświęconym na boisku szybko dorównał do poziomu sportowego rówieśników, co w konsekwencji pozwoliło mu grać coraz lepiej.

Koszykarz przyznaje, że od samego początku wspierali go koledzy. Rodzina, choć patrzyła na jego fascynacje sportowe z przymrużeniem oka, to wraz z pierwszymi sukcesami była z niego dumna i dawała wsparcie podczas turniejów czy gorszych dni.

Wsady, czyli wisienka na torcie
Dawid w szczególny sposób upodobał sobie tzw. wsady, czyli umieszczenie piłki w koszu w najbardziej widowiskowy sposób, nierzadko z obrotami i nad ludźmi. Jego kariera koszykarska rozwijała się przez równo 10 lat. Jednak w wieku 23 lat zdał sobie sprawę, że większą satysfakcje sprawiają mu wsady. Zdecydował skupić się, wyłącznie na nich rezygnując z gry w koszykówkę.

- Podjąłem taką decyzję, gdy już wypracowałem pewien ich poziom. Postanowiłem, że zmierzę się z najlepszymi zarówno w Polsce, jak i na świecie. Natomiast koszykówkę choć odstawiłem, to z miłą chęcią po dziś dzień wychodzę na boisko i gram z chłopakami, bo to pasja na całe życie. Gdy zaczynałem przygodę ze wsadami, to już popularne było np. skakanie nad ludźmi, co wywoływało na widzach ogromne wrażenie. Ponadto przy moim niskim, jak na koszykarza wzroście 178 cm, to już w ogóle panował zachwyt i niedowierzanie, bo nikt się nie spodziewał, że uda mi się nad kimś przeskoczyć - opowiada Dawid Mazur.

Woli występować niż oceniać
Podczas konkursów wsadów punkty przyznaje jury, a każdy z zawodników ma trzy próby. Brane pod uwagę są takie elementy jak: styl, technika, siła rzutu oraz wysokość skoku. Koszykarz przyznaje, że mógłby sklasyfikować Polskę w TOP 5 krajów świata, jeśli chodzi o ich poziom.

- Zdarza się, że zasiadam w jury podczas konkursów wsadów, co jest trudne ze względu na fakt oceniania kolegów, z którymi do niedawna rywalizowałem. Z drugiej strony ważne, aby w jury znalazły się osoby mające pojęcie o tej dziedzinie, a często oceniają sponsorzy lub organizatorzy, krzywdząc uczestników brakiem wiedzy. Uważam, że w Polsce jest łącznie dziesięciu utalentowanych dunkerów. Kilku z nim przygotowuję nawet plany treningowe pod wyskok - wyjawia Dawid Mazur.

Bez zastanowienia opowiada też o tym, że najtrudniejsze były kontuzje, których często doznawał, szczególnie grając w koszykówkę.

- Ponieważ jestem bardzo ambitny i dosyć często po prostu się przetrenowywałem, to i pojawiały się różnego rodzaju kontuzje. Dzięki temu poznawałem granice swojego ciała i z każdym rokiem mogłem je przesuwać coraz dalej, jak najmniej przeciążając organizm. Aby być na wysokim sportowym poziomie i osiągnąć sukces trzeba balansować na granicy zdrowia i rozsądku. Trudne było, kiedy wypracowując zadowalający poziom wyskoków, musiałem robić krok wstecz, by jeszcze lepiej poznać swoje ciało. Z niejednej kontuzji ,,wyszedłem” z pomocą fizjoterapeutów. Uświadomili mi co robić, a czego unikać. Przez to mogłem panować nad wszelkiego rodzaju urazami - relacjonuje Dawid.

Droga pełna poświęceń
Życie sportowca to również pasmo wyrzeczeń, z którymi trzeba się liczyć. Nie inaczej było w przypadku trenera „DaFly'a”. Znikomy towarzyski, a także rozrywkowy tryb życia, do tego 100 procent trzymania się planu żywieniowego i treningowego, regularne wysypianie oraz zero używek.

- Podporządkowałem się temu całkowicie, zdając sobie sprawę, że życie towarzyskie na tym ucierpi. Nie było mi z tym źle, bo taką drogę wybrałem zupełnie świadomie - mówi Dawid Mazur.

30-latek ukończył studia na kierunku wychowanie fizyczne i zarządzanie sportem. Choć początkowo chciał zostać trenerem koszykówki lub nauczycielem WF-u, to szybko zdał sobie sprawę, że te specjalizacje nie są dla niego i skupił się na byciu trenerem personalnym. W ostatnim roku grania łączył tę posadę z pracą trenera przygotowania motorycznego w klubie Polonia Leszno.

Wygrane czyniły go silniejszym
Dawid może pochwalić się wieloma sukcesami. Jest zwycięzcą konkursów m.in.: Pzkosz; 3x3 Quest Toruń; Stare Babice Streetball Challenge; „Na Metalowych” Pilawa Górna; B-Ball Jam Dzierżoniów, a także uczestnikiem konkursu Fiba 3x3 tj. największej federacji streetballu na świecie.

Leszno. Dawid Mazur lata nad koszem. Kontuzja pokrzyżowała j...

- Wygrałem kilka konkursów wsadów w Polsce. Brałem też udział w pokazach za granicą i to z czołówką światową. Było to ogromne doświadczenie oglądać tych, których zna się zza ekranu monitora, a ponadto z nimi rywalizować. Wypracowałem wyskoki na poziomie ok. 120 centymetrów, co jest grubo powyżej przeciętnej w lidze NBA. Tam zawodnicy są bardzo wysocy i wystarczy ok. 1 metr wyskoku i to już jest bardzo przyzwoity skok. Mój najwyższy przeskok wykonałem nad koszykarzem Adrianem Boguckim z Leszna mierzącym ok. 215 cm - podkreśla D. Mazur.

Poza tym trener wystąpił w teledysku „Sie Gra, Sie Ma” z udziałem Dwa Sławy, Kuban i Mielzky (prod. The Returners). Klip ten związany jest promocją gry NBA 2K17.

Koszykarz chwali się również tym, że w ciągu całej kariery obyło się bez szkód osób, nad którymi skakał. Choć ryzyko jest zawsze, to sposobem na udany wsad jest jego wizualizacja. Wspomina też, że miał okazję wykonywać tego typu pokazy w większości leszczyńskich szkół. Jednak większy nacisk kładł na motywację, aby uzmysłowić dzieciom, że jedynie ciężką i sumienną pracą można osiągnąć sukces.

Nieszczęsna kontuzja zakończyła jego karierę
Trener do 27 roku życia czynnie zajmował się wsadami. Plany pokrzyżowała kontuzja, przez którą musiał porzucić karierę dunkera.

- Wiele razy zastanawiałem się, gdzie mógłbym być, gdybym wcześniej zaczął trenować. Całe życie marzyło mi się grać w NBA, ale przy moim niskim wzroście musiałbym być naprawdę wybitnie utalentowanym zawodnikiem, by temu sprostać. Zawsze próbowałem to nadrobić skocznością, bo szybko zdałem sobie sprawę, że sama szybkość i zwinność nie wystarczą - przekonuje Dawid Mazur.

Dawida można spotkać na leszczyńskich boiskach, gdzie od czasu do czas trenuje wsady lub gra w koszykówkę. Ponadto nie wyklucza, że w przyszłości wznowi regularne treningi wyskoku. W planach ma także zorganizowanie turnieju streetbolowego lub związanego ze wsadami, aby dalej promować tę dziedzinę sportu.

- Myślę, że choć są jeszcze mało popularne, to cieszą się coraz większym zainteresowaniem. Widzę szansę na to, żeby stały się oficjalną dyscypliną zawodów. W Ameryce już powstają tego typu mecze, gdzie gracze rywalizują miedzy sobą. Można też liczyć na korzystniejsze stawki za wygrany turniej, co jest zachęcające. Gdy zrezygnowałem ze wsadów, to miałem poczucie, że są chłopacy, którzy dalej będą to kontynuować i że to w Polsce nie zginie - podsumowuje Dawid Mazur.

ZOBACZ TAKŻE

Leszno. Zachwycające pole słoneczników. Sprawdź gdzie zakwit...

Zespół Wakacyjni z Leszna przyciągnął publiczność na rynek w...

Leszno. Zbliża się Tortura, czyli III edycja biegu miejskieg...

LESZNO. Najbardziej instagramowe miejsca w Lesznie. Tutaj zr...

Lotnisko Leszno. Lotnisko w Lesznie „zatrudniło” owce do kos...

Włoszakowice. „Weź wdech”, czyli codzienne życie pary youtub...


od 12 lat
Wideo

Stellan Skarsgård o filmie Diuna: Część 2

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na leszno.naszemiasto.pl Nasze Miasto