Leszno. Jechał po narkotykach, spowodował wypadek na Nowym Świecie, w którym zginęło roczne dziecko. Ruszył proces kierowcy

Proces przed Sądem Rejonowym w Lesznie rozpoczął się w poniedziałek 13 grudnia 2021 bez udziału oskarżonego. Od dnia wypadku przebywa on w rawickim areszcie. Nie wnioskował o udział w rozprawie, ale jego nieobecność w sądzie w pierwszym dniu procesu była zaskoczeniem dla obrońcy.

W wypadku 19 marca 2021 na drodze powiatowej prowadzącejj z Leszna w stronę Pawłowic, na wysokości osady Nowy Świat, doszło do czołowego zderzenia golfa ze skodą, którą jechała matka z trójką dzieci. Volkswagenem kierował 33-latek. Jechał od Leszna. Mama z dziećmi jechała octavią od strony Nowej Wsi. Przy leśniczówce na Nowym Świecie jest zakręt. To za nim doszło do zderzenia.

Dziś sąd wysłuchał zeznań świadków wypadku: młodej kobiety, która widziała całe zderzenie i mężczyzny, który udzielał pierwszej pomocy poszkodowanym.

24-latka jechała peugeotem zaraz za tą skodą octavia od strony Nowej Wsi. Była około 200 - 300 metrów za skodą, gdy uderzył w nią volkswagen.

Widziałam jak kierowca golfa wjeżdża na pas, którym poruszała się skoda. Nie wiem, czy kierowca volkswagena ściął zakręt, czy wpadł w poślizg. Doszło do zderzenia. Podbiegłam do aut dzwoniąc już w trakcie po karetkę. Gdy otworzyłam tylne drzwi z lewej strony zobaczyłam, że jedno z dzieci, bliżej mnie wisiało głową w dół między siedzeniami nienaturalnie wygięte. Drugie było w foteliku. Trzeciego wcale wówczas nie zauważyłam Kierowca golfa chodził dookoła samochodów i mówił ,,co narobiłem, co ja k.... narobiłem – zeznawała dziś Daria S.

Drugim ze świadków w procesie był Krzysztof K. Strażak OSP ma medyczne przeszkolenie, choć podkreślał, że jego uprawnienia straciły już ważność. Dojechał do miejsca zdarzenia przypadkiem. Jechał do Leszna z mamą. Zobaczył wraki już po zderzeniu.

Kierująca skodą kobieta miała poważną, otwartą ranę nogi. Była zakleszczona w aucie. Krzyczała, by pomóc jej wyjść i ratować dzieci. Bałem się, że się wykrwawi więc poprosiłem, by ktoś pilnował, aby została tam, gdzie siedzi do czasu przyjazdu medyków. Ktoś inny wyjął najmłodsze dziecko z samochodu i powiedział, że to dziecko nie ma pulsu. Rozpocząłem jego reanimację, którą przejęli ode mnie ratownicy po dotarciu na miejsce. Niestety ten chłopiec nie przeżył – mówił w sądzie świadek.

Wideorejestrator z jego samochodu nagrał akcję ratunkową. Nagranie jest dowodem w sprawie. Krzysztof K. zaparkował na tyle blisko, że w kamerze widać okoliczności akcji.

Zanim sąd wysłuchał dzisiaj aktu oskarżenia, odniósł się do wniosku złożonego przez pełnomocnika pokrzywdzonych. Chciał on niejawnego procesu powołując się na interes prywatny pokrzywdzonej rodziny. Sąd jednak oddalił wniosek uznając, że sprawa karna powinna być jawna.

Prokuratura Rejonowa w Lesznie oskarża Matusza W. o to, że spowodował wypadek ze skutkiem śmiertelnym, dodatkowo prowadząc pod wpływem narkotyków. Była to między innymi amfetamina i marihuana.Zdaniem prokuratury, ich stężenie miało znaczny wpływ na percepcję kierowcy.

33-latek w chwili wypadku wogóle nie powinien prowadzić - miał zakaz prowadzenia pojazdów po wcześniejszych wyrokach za jazdę pod wpływem niedozwolonych substancji. Sędzia odczytała jego zeznania ze śledztwa. Są skąpe.

Jechałem 50 na godzinę, może nieco szybciej. Nic z momentu wypadku nie pamiętam. Tego dnia nie zażywałem narkotyków. Odmawiam odpowiedzi, czy jestem uzależniony – mówił w śledztwie Mateusz W.

Z akt wynika, że początkowo nie przyznawał się do zarzutów, by później przyznać się tylko częściowo, a w końcu w całości zaakceptować swoją winę. W śledztwie wyraził żal, za to, co się stało.

Prokuratura i obrońca próbowali dziś ustalać w pytaniach do świadków, czy dzieci biorące udział w wypadku jechały w fotelikach. Świadkowie nie mieli pewności. Wskazywali, że na pewno widzieli w samochodzie jeden fotelik. Wspominali o trudności z wypięciem z pasów jadącego w nim dziecka. Nie wykluczali też, że w samochodzie znajdowały się siedziska, ale nie potrafili podać szczegółów.

To, co zobaczyłam w samochodzie po otwarciu drzwi to był straszny widok. Spanikowałam, byłam w szoku. Musiałam najpierw dojść do siebie, a potem pomagałam jednemu z rannych dzieci. Wiem, że krwawiło – przyznała w sądzie.

Wypadku nie przeżył najmłodszy z chłopców. Dominik D. doznał szeregu ciężkich obrażeń głowy i złamania kręgosłupa z przerwaniem rdzenia kręgowego. Jego brat Stanisław trafił do szpitala z licznymi złamaniami i urazami głowy w ciężkim stanie. Najstarszy z chłopców - Maks - także doznał złamań.

Sąd nie przesłuchał dziś rodziców. Anna D i Jan D. nie pojawili sie w sądzie. Ponownie prowadząca sprawę sędzia będzie chciała ich wysłuchać na kolejnym posiedzeniu. Wtedy też spotkają się z oskarżonym. Na rozprawę
ma zostać w tym samym terminie doprowadzony Mateusz W. oraz jeszcze jeden świadek udzielający pomocy na miejscu zdarzenia.