Prezes Aeroklubu Polskiego Włodzimierz Skalik, prawnik stowarzyszenia oraz dyrektor Centralnej Szkoły Szybowcowej w Lesznie Włodzimierz Głodek pojawili się na środowym posiedzeniu wszystkich komisji rady, by przekonać samorządowców, że interes miasta jest bezpieczny. Zapewniali, że po sprzedaży lotniska i przy ewentualnych kłopotach finansowych aeroklubu, nie będzie możliwości, by mienie zajął komornik.
- Doszło tu do nieporozumienia. Obecnie w Lesznie są dwie szkoły szybowcowe - jedna podległa aeroklubowi, a druga stanowiąca odrębną osobowość prawną i nie podlegająca aeroklubowi. Tę druga można porównać z pustym naczyniem, które trzeba napełnić. To jej przekazany zostanie po zakupie cały majątek, który jest dziś własnością miasta. To w pełni leszczyńska organizacja, która ma leszczyński adres - zapewniał Włodzimierz Skalik.
Zobacz też: Kręcili Harlem Shake na lotnisku w Lesznie - GALERIA
Sprawa sprzedaży, a właściwie uwłaszczenia majątku leszczyńskiego lotniska ciągnie się od wielu lat. Gmina Święciechowa już dawno przekazała aeroklubowi około 100 hektarów gruntów, na których prowadzona jest działalność lotnicza. Jednak najważniejsza część, na której znajdują się hangary, budynki szkoły, czy wieża, to w dalszym ciągu własność Leszna.
Zobacz też: Lotnisko żyje także w zimie. Jest mekką dla miłośników snowkitingu - GALERIA
Radni poczynili już kilka kroków zmierzających do usamodzielnienia się CSS. Przyjęli m.in. plany zagospodarowania przestrzennego, które umożliwiają szkole rozwój. Jednak ta nie jest zainteresowana wielkimi inwestycjami, bo nie chce realizować ich na gruntach będących cudzą własnością. W czerwcu ubiegłego roku samorządowcy wyrazili nawet zgodę na sprzedaż lotniska z 95 procentową bonifikatą, czyli za 800 tysięcy złotych.
Przez ostatnie miesiące specjalna komisja powołana przez prezydenta, w skład której wchodzili także przedstawiciele Aeroklubu Polskiego, przygotowywała umowę przedwstępną. Dokument miał być podpisany 8 lutego, podczas trwającego wówczas zjazdu szybowników. Jednak Tomasz Malepszy odmówił złożenia własnego podpisu, co znaczyło, że do sprzedaży nie dojdzie. Na środowym posiedzeniu podtrzymał swoje stanowisko i określił je bardzo dosadnie.
- Nie podpiszę tej umowy - powiedział Malepszy. - To miejsce niezwykle dla nas ważne, które jest też sanktuarium sportów szybowcowych w Polsce, a nawet na świecie. Nie podpiszę tej umowy, bo nie daje ona faktycznej gwarancji zabezpieczenia interesu miasta. Obecne zabezpieczenia robią wrażenie, ale możliwośi ich wyegzekwowania byłyby niewyobrażalnie trudne - podkreślał Malepszy.
Głos zabrało też kilkoro radnych, a dyskusja trwała około dwóch godzin. Część samorządowców twierdziła, że umowa została dobrze przygotowana, a w związku z tym miasto nie ma się czego obawiać. Część radnych chciałaby powrotu do koncepcji utworzenia spółki z aeroklubem i szkołą szybowcową, co jak tłumaczył prawnik AP byłoby bardzo skomplikowane, jeśli nie wręcz niemożliwe. Inni domagali się udostępnienia przez AP statutu i wstępnej umowy, by poznać jej szczegółowe zapisy. Prezes Skalik zapewnił, że wyśle statut, choć bez problemu każdy może znaleźć go na internetowej stronie stowarzyszenia. Co do umowy, to o jej przekazanie zadba przewodniczący rady. Tłumaczył, że nie było sensu jej rozpowszechniać, gdyż i tak nie została podpisana.
Tak, czy inaczej do porozumienia nie doszło. Dyskusję zakończono, bo atmosfera stawała się coraz bardziej napięta.
- Proponuję, by prezydent przedstawił literalnie zapisy, które budzą jego wątpliwości - wnioskował przewodniczący Tadeusz Pawlaczyk.
Prezes Skalik podkreślał, że Centralna Szkoła Szybowcowa (nowa, utworzona w 2011 roku, ale nie funkcjonująca do czasu przekazania majątku) jest jednostką suwerenną i w żadnym wypadku nie może odpowiadać za ewentualne zobowiązania Aeroklubu Polskiego i odwrotnie. Zwrócił też uwagę na to, że nawet stara szkoła, która działa pod skrzydłami aeroklubu, zarabia na własne utrzymanie.
- Zyski kształtują się na poziomie 200 - 300 tysięcy złotych rocznie. Gdybyśmy chcieli, to moglibyśmy kazać, aby te pieniądze trafiały do Warszawy. Jednak tego nie robimy. Wszystkie wypracowane zyski zostają w Lesznie, a o ich przeznaczeniu decyduje dyrektor Centralnej Szkoły Szybowcowej - zapewniał Skalik.
Prezes Aeroklubu Polskiego zwrócił uwagę na jeden istotny fakt dotyczący przyszłości lotniska. Mianowicie to, że jeśli infrastruktura nie będzie mogła być rozwijana w obecnej lokalizacji, to konieczne będzie przeniesienie całej bazy. Z uwagi na warunki wiatrowe jedynym branym pod uwagę miejscem nowej lokalizacji jest północno-zachodnia część lotniska przy lasku - zwanym popularnie Tajwanem.
- To nie perspektywa roku, dwóch, czy kilkunastu lat, ale działania na najbliższe kilkadziesiąt lat. Jednak będą konieczne jeśli lotnisko ma się rozwijać. Będą musiały powstać tam nowe hangary, czy planowany ośrodek szkoleniowy. Przy obecnych uwarunkowaniach to jedyne rozsądne rozwiązanie. Jeśli państwo nie zmienicie zdania, to aeroklub oraz szkoła będą musiały się do nich przystosować - dodał Skalik.
Umowa przedwstępna będzie teraz analizowana. Specjalna komisja ma zdecydować, co z nią dalej począć. Choć skoro powstała sama umowa i wyznaczono nawet datę jej podpisu przez strony, to wydaje się, że wcześniej problemu z nią nie było. Zapewne przyda się też prawna opinia dotycząca tego, czy Centralna Szkoła Szybowcowa (nowa) jest faktycznie suwerenną jednostką niezależną od Aeroklubu Polskiego.
Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?