Do tragedii doszło przed 9.00 na chodniku obok kwiaciarni.
- Widzieliśmy leżącego człowieka. Wyskoczyliśmy z samochodu, by pomóc. Upadł na chodnik i krwawił z głowy. Pobiegłam do przychodni przychodni po przeciwnej stronie ulicy prosząc o pomoc jakiegoś lekarza. Nie było reakcji. Wtedy jeszcze raz pobiegł mój mąż i zrobił awanturę.Lekarz przyszedł kilka razy naciskał klatkę piersiową leżącego. Potem stetoskopem stwierdził, że nie oddycha i wrócił do przychodni - mówi Martyna Wudarczyk, która z mężem pomagała mężczyźnie.
Lekarz po tym, jak uznał, że mężczyzna nie żyje wrócił do przychodni.Przechodnie czekali przy mężczyźnie do przyjazdu karetki. Ta zjawiła się na miejscu około 10-15 minut od zgłoszenia.
Dyspozytorzy tłumaczyli przez telefon wzywającym, że pozostałe zespoły są na interwencjach. Gdy zjawiła się dwuosobowa załoga ratownicza, nie stwierdzono już czynności życiowych.
Ciało przykryto folią i wezwano na miejsce policję.
Pismak przeciwko oszustom, uwaga na Instagram
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?