Policja w Lesznie: ,,Była obawa, że użyje broni"... gazowej
Do policyjnej interwencji doszło 9 czerwca na terenie jednej z posesji przy ulicy Łubinowej w Lesznie. Pan Piotr przyjechał w czasie pracy do domu, by zostawić tam zakupione wcześniej zgrzewki z wodą mineralną.
- Nie wiem skąd wiedzieli że tam będę, skąd się wzięli. Przedstawili się jako policjanci, poproszeni okazali przelotnie legitymacje i stwierdzili, że chcą przeszukać dom w celu znalezienia broni. Nie posiadali jednak żadnych dokumentów - postanowienia sądu, czy też prokuratury. Twierdzili, że nie muszą. Zaznaczyłem, że na moją pomoc nie powinni liczyć, uznałem że to bezprawne działanie - wspomina pan Piotr.
Wtedy właśnie miało dojść do scen jak z gangsterskiego filmu, gdzie w brawurowej akcji zatrzymywani są groźni przestępcy. Wszystko trwało może kilkanaście sekund. Zatrzymaniu towarzyszyły krzyki pana Piotra, wołanie o pomoc. Zareagowały dwie sąsiadki. Ktoś wezwał pogotowie, bo skuty mężczyzna skarżył się na silne kłucie w klatce piersiowej. Interwencja lekarzy pogotowia zakończyła policyjną akcję, bo mężczyznę zabrano do szpitala. Przeszukanie jednak kontynuowano w obecności jednej z sąsiadek.
- Kiedy go zobaczyłam byłam przerażona. Miał ogromne krwiaki, rany od kajdanek na rękach. Ma chore serce, to się mogło naprawdę tragicznie skończyć - mówi pani Aleksandra, córka leszczyńskiego inżyniera.
Powodem policyjnej akcji był pistolet. Gazowy pistolet, taki którego używa się na przykład podczas zawodów lekkoatletycznych do startowania biegaczy, a którego w domu przy Łubinowej w ogóle nie było.
- To gazowy rewolwer, który tato posiadał w celach kolekcjonerskich. Był zabezpieczony w sejfie pod innym adresem, był już wcześniej w tym roku sprawdzony i zatwierdzony przez policję - zapewnia pani Aleksandra.
- Kupiłem go w 1991 roku. Otrzymałem wtedy pozwolenie, które w 1997 roku zostało przedłużone bezterminowo. Po zmianie przepisów w 2012 roku postanowiłem zadośćuczynić formalnościom i zrobić wymagane badania lekarskie. Nie udało mi się jednak znaleźć lekarza, a na moje pismo w tej sprawie do komendy wojewódzkiej policji nie otrzymałem odpowiedzi do dziś - dodaje Mikołajczak.
Po konsultacji z prawnikiem pan Piotr postanowił złożyć skargę na nieuzasadnione w jego opinii działanie leszczyńskich policjantów. Jak zaistniałą sytuację tłumaczą sami mundurowi?
- Z polecenia Prokuratury Rejonowej w Lesznie funkcjonariusze udali się na miejsce pod kątem ujawnienia i zabezpieczenia nielegalnie posiadanej broni palnej. Zastali tam właściciela posesji, który utrudniał policjantom przeprowadzenie wspomnianej czynności, stawiał czynny opór. Z uwagi na zachowanie mężczyzny oraz w związku z charakterem i wagą wykonywanej czynności (poszukiwaniem nielegalnie posiadanej broni) policjanci użyli wobec mężczyzny środka przymusu bezpośredniego w postaci kajdanek, celem zapobieżenia ewentualnego użycia nielegalnie posiadanej broni - wyjaśnia w imieniu komendanta Monika Żymełka, rzeczniczka KMP w Lesznie.
W dniu 11 czerwca pan Piotr, jak relacjonuje, udał się z prawnikiem do komendanta, by złożyć ustną skargę na działanie funkcjonariuszy. Ich personaliów nie poznali do dziś. Tydzień po policyjnej akcji otrzymał pocztą prokuratorskie zatwierdzenie przeszukania domu i samochodu. Pismo datowane jest na 12 czerwca, a działania mundurowych zatwierdzone jako poczynione ,,bez polecenia prokuratora, w wypadku nie cierpiącym zwłoki". W piśmie czytamy też, że przeszukanie przeprowadzono na podstawie nakazu Komendy Miejskiej Policji w Lesznie. W myśl cytowanych w dokumencie przepisów, było to zgodne z prawem.
Na czym polegać miało ,,czynne stawianie oporu" przez pana Piotra i czy istotnie policja wiedziała o tegorocznej kontroli rewolweru oraz faktycznym miejscu jego zabezpieczenia? Na te pytania nie otrzymaliśmy odpowiedzi z KMP w Lesznie. Mundurowi nie chcą komentować tych okoliczności.
- Policja wiedziała, że mam ten rewolwer i gdzie się on znajduje. Rozmawiałem o tym nawet z dzielnicową, która już rok temu była u mnie i pytała, jak go przechowuję. Niczego nie ukrywałem - zapewnia pan Piotr. - Pomijając nawet obrażenia fizyczne, których doznałem podczas tego nieprawdopodobnego zajścia, stawia mnie ono w złym świetle. Sąsiedzi mogą przecież pomyśleć, że mieszkają na jednym osiedlu z jakimś gangsterem. Nie jestem przestępcą. Będziemy dążyć do wszczęcia postępowania dyscyplinarnego przeciwko tym policjantom.
Po wpłynięciu skargi sprawa jest wyjaśniana. Leszczyńska policja przekazała ją do Wydziału Kontroli Komendy Wojewódzkiej Policji w Poznaniu, która ma odnieść się do zarzutów w ciągu 30 dni. Po tym terminie dowiemy się, czy w ocenie przełożonych policjanci przekroczyli swoje uprawnienia, i czy zareagowali w sposób adekwatny do sytuacji.
Krokusy w Tatrach. W tym roku bardzo szybko
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?