Polisa-Życie nie chce wypłacić odszkodowania

Mariusz Dopierała z Rawicza w czerwcu ub.r. stracił w wypadku przy pracy jeden palec, drugi stał się niewładny. Tymczasem Towarzystwo Ubezpieczeń na Życie ,,Polisa-Życie’’SA nie chce wypłacić mu odszkodowania. W dodatku lekarz uznał, że młody mężczyzna może podjąć pracę. Poszkodowany nie wie, u kogo szukać ratunku.

Wypadek wydarzył się 28 czerwca 2001 r. w stolarni Leszka Koniecznego w Korzeńsku. Piła tarczowa ucięła Mariuszowi Dopierale jeden palec prawej ręki. Drugi lekarze rawiccy zdołali zszyć, ale jest niewładny. - Najgorsze, że jest to prawa ręka. Nawet długopisu nie mogę w niej utrzymać. Przy najmniejszym dotyku mocno boli mnie ten chory palec - skarży się chłopak.

Krzywdząca decyzja

Oddział Polisy-Życie w Lesznie obiecał wypłacić odszkodowanie. Ale dwa miesiące odwlekał wypłatę pieniędzy. 14 grudnia ub. r. Dopierała otrzymał z centrali Polisy-Życie w Warszawie odmowę wypłacenia odszkodowania. W uzasadnieniu napisano, że składka ubezpieczeniowa została wpłacona 30 czerwca 2001 r., a wypadek zdarzył się 28 czerwca ubr. I choć deklaracja ubezpieczenia została zawarta 4 czerwca ubr., według Polisy-Życie, odpowiedzialność za ubezpieczonego rozpoczęła się 1 lipca ubr. Bo tak stanowią wewnętrze regulaminy.

Czeka go renta?

Mariusz Dopierała będzie się odwoływał od tej niesprawiedliwej decyzji. Za dwa miesiące czeka go operacja palca. Skarży się, że prosił rawickiego lekarza, by przedłużył mu zwolnienie o 13 dni, żeby mógł ubiegać się w ZUS-ie o świadczenie rehabilitacyjne. - Lekarz wysłał mnie do pracy. A ja przy drobnych ruchach odczuwam wielki ból w chorym palcu - mówi z goryczą. Dorzuca, że potrzebuje środków na operację palca. - Pragnę odzyskać władzę w palcu, by podjąć pracę zawodową. Dopiero zaczynam dorosłe życie. Nie chciałbym być rencistą - twierdzi. Na razie szuka wsparcia w Urzędzie Pracy.

Nikt nic nie wie

Dodajmy, że placówka Polisy - Życie w Lesznie została zlikwidowana. Nasze próby uzyskania dodatkowych informacji w sprawie odszkodowania Dopierały spełzły na niczym. Oddział tego towarzystwa ubezpieczeniowego w Poznaniu odesłał nas do centrali w Warszawie. A w stolicy nie zdołaliśmy skontaktować się z dyrektor Hanną Rutkowską. Nikt inny nie chciał nam udzielić dodatkowych wyjaśnień. To uzasadnia niepokój Mariusza Dopierały.