Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Staś Andrzejewski urodził się w 24 tygodniu ciąży. Ważył zaledwie 550 gramów i mierzył 28 centymetrów. A jednak postanowił walczyć [ZDJĘCIA]

Karolina Bodzińska
Karolina Bodzińska
Kiedy Staś przyszedł na świat nie płakał. Jego mama nawet go nie zobaczyła. Tylko przez chwilę poczuła dotyk jego cieniutkiej skóry na swoim udzie. Z rozdartym sercem zapytała lekarzy, czy jej synek żyje. Serduszko biło, ale szanse na przeżycie miał naprawdę nikłe. Stasiu ważył zaledwie 550 gramów i mierzył 28 centymetrów. A jednak postanowił walczyć. W tym roku, dokładnie w Święto Niepodległości, Stasiu Andrzejewski świętował roczek.

Ta miłość była im pisana. Karola Andrzejewskiego i Małgorzatę Busz połączyła Fogo Unia Leszno.

- Poznaliśmy się w pracy, potem on zmienił pracę, ale nasze drogi ponownie się zeszły, gdy Karol szukał współpasażerów na wyjazd na żużlowe Grand Prix. Wtedy z nim nie pojechałam przez matury, ale złapaliśmy temat... Tak zostałam w jego życiu – uśmiecha się Małgorzata Busz z Rębowa.

Już w szkole średniej, a potem na studiach wspierała Wielką Orkiestrę Świątecznej Pomocy. Z przyjaciółmi co roku kwestowała na rzecz orkiestry. W tamtych czasach, nawet w najgorszych wyobrażeniach, nie przyszłoby jej do głowy, że kiedyś skorzysta z owsiakowego sprzętu.

Było dobrze i nagle...

Był lipiec 2019 roku, kiedy Gosia oświadczyła narzeczonemu, że jest w ciąży. W rodzinie zapanowała ogromna radość. Mały człowieczek rósł sobie bez żadnych przeszkód. Ciąża wręcz książkowa.
- Do 23 tygodnia ciąży wszystko było super. Doskonale się czułam. I nagle, któregoś dnia wieczorem, pojawiło się krwawienie. Okazało się, że ciąża jest zagrożona. Karetką z gostyńskiego szpitala przetransportowano mnie do Ginekologiczno- Położniczego Szpitala Klinicznego w Poznaniu – wspomina Gosia.

To było dla niej bardzo trudne doświadczenie. Leżała plackiem pod aparaturą przez kilka dni w nadziei, że do przedwczesnego porodu jednak nie dojdzie. Tymczasem mały Staś postanowił opuścić bezpieczne włości w maminym brzuszku.

- Mimo bardzo profesjonalnej opieki lekarskiej i niesamowitego wsparcia położnych i studentek, po paru dniach stało się. Nasz świat się na chwilę zatrzymał. 24 tydzień ciąży, czyli początek 6 miesiąca. O 18:14 trafiłam na salę zabiegową. Rozpoczęła się akcja porodowa (...) 11.11.2019 r, o godzinie 18:24 przyszedł na świat nasz Wojownik – wspomina na swoim blogu Małgorzata Busz.

Staś był maleńki. Ważył 550g i mierzył 28cm.

- To tyle co pół torebki cukru. Albo dwie kostki masła.  Od razu rozpoczęła się walka – pisze blogerka.

Bąbelek na wodzie

To straszne, gdy mama nie może zobaczyć swojego synka. Gdy nikt nie daje jej wielkich nadziei, że maluch przeżyje. Gdy słyszy od lekarki, że jej synek jest jak bąbelek na wodzie…..

- Słysząc te słowa popłakałam się w gabinecie. Ale pani doktor natychmiast kazała mi się wziąć w garść, tłumacząc, że łzy to ostatnia rzecz potrzebna w tej chwili mojemu synkowi – opowiada M. Busz.

Więc wzięła się w garść i trwała przy swoim okruszku. Staś ze wsparciem lekarzy z oddziału intensywnej terapii noworodka rozpoczął walkę o życie, a ona na położnictwie rozpoczęła bój o pokarm.

- Pamiętam wizytę lekarza z neonatologii. Zapytał, jak dałam na imię synkowi. Kiedy powiedziałam, że Stanisław pokręcił z sympatią głową i odrzekł, że na razie to mamy Stasia, bo na Stanisława jest troszkę za mały. W klinice przy Polnej spotkałam się z ogromnym wsparciem na każdym etapie walki synka o życie. Jestem za to wszystkim szalenie wdzięczna: położnym, lekarzom, pani psycholog, studentkom, które mnie odwiedzały i innym mamom, z którymi spotykałam się w pokoju laktacyjnym – wspomina M. Busz.

Synka zobaczyła dopiero nazajutrz po porodzie. Wyglądał tak drastycznie, że choć zrobiła mu zdjęcie, nie odważyła się wysłać go rodzinie. Dopiero po tygodniu przesłała pierwsze zdjęcia swojego maleństwa. Wszyscy od razu się w nim zakochali.
Wkrótce mamę wcześniaka wypisano do domu. Odtąd codziennie rano dojeżdżała do synka do Poznania, a wieczorami wracała do domu.

- Ach ta rurka... Respirator (…) Czy on będzie kiedyś oddychał sam? (…) Jedna próba na masce - wytrzymał jakieś 3 godziny i pojawiły się bezdechy, druga próba - 7 godzin. Niby więcej, ale nadal nic. Tańczyli z tlenem, raz miał podawane 21% (czyli czyste powietrze), a innym razem 60%. Tym bardziej nie mogłam doczekać się maseczki, że pod respiratorem nie mogliśmy kangurować. A ja tak bardzo chciałam go przytulać. Do tego dysplazja oskrzelowo-płucna. To mu utrudniało zadanie – napisała na swoim blogu.

Kangurowanie czas zacząć

Bywały gorsze i lepsze dni, a Gosia z Karolem dzielnie trwali przy swoim synku. Jednak ilekroć w radio leciała piosenka Cleo „Dom” Gosia bardzo się rozczulała.

- Ta piosenka miała swoją premierę, gdy leżałam na porodówce. Jej słowa stały się mi bliskie: „Daleko stąd dom /Ja w sercu mam go /Choć nie jest łatwo iść przez świat / Daleko stąd dom /Ja w sercu mam go /Powrócę, czekaj na mnie tam...”. Wyobrażałam sobie wówczas mojego synka, jak długa droga do domu go czeka….- zwierza się młoda mama.

Jeden z najpiękniejszych dni w tamtym czasie? Kiedy pierwszy raz mogła wziąć Stasia w ramiona. Było to tuż przed Bożym Narodzeniem 2019 r. Kangurowanie w końcu stało się codziennością, a Staś przybierał na wadze z dnia na dzień. Nadszedł także dzień, gdy się uśmiechnął….

- Te codzienne dojazdy były ciężkie, ale dostałam wówczas wiele wsparcia od rodziny, przyjaciół z klubu capoeiry w Gostyniu, a moi koledzy ze studiów żartowali że kwestując na WOŚP uzbierałam sobie na inkubator dla Stasia. Zresztą ze Stasiem też kwestowaliśmy w styczniu 2020 na rzecz WOŚP – relacjonuje Gosia.

Idziecie do domu

Aż nadszedł pamiętny dzień 3 marca 2020 roku. Stasia wypisano do domu. Otoczony miłością pięknie się dziś rozwija i każdego dnia robi malutkie postępy. Oczywiście wymaga rehabilitacji, oczywiście musiał przejść zabieg w szpitalu związany ze wzrokiem, ale idzie przez życie jak burza.

- Nasz mały wojownik – mówią z czułością rodzice.

- Jak Cię pierwszy raz zobaczyłem, pomyślałem sobie "to jest niemożliwe". Milion myśli na minutę. Nie wierzyłem. Po porostu, po ludzku nie wierzyłem. Widziałem go jako pierwszy. Nikt by nie uwierzył. Ale z każdym podejściem do inkubatora, zmieniałem podejście. Było mi co raz bardziej głupio, że zwątpiłem. Po tym roku to już całkiem...
A dzisiaj? Jakby ktoś go nie znał, to nie zauważy, że Staś przeszedł więcej niż niejeden dorosły człowiek. A świadczą o tym tylko wypisy ze szpitali i blizny na całym ciele po wkłuciach i innych igłach. Zdrowe, radosne, uśmiechnięte, cudowne dziecko (…) Jestem z niego bardzo dumny. Nasz roczniak. Nasz Cud. Nasz Stanisław
– te słowa napisał do synka, z okazji roczku Karol Andrzejewski.

Bo rzeczywiście Stasiu jest dowodem na to, że człowiek, a właściwie człowieczek potrafi być naprawdę niezłomny w walce o przetrwanie.

Chcecie przeczytać bloga Gosi? Zajrzyjcie TUTAJ

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Dziennik Zachodni / Wielki Piątek

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na leszno.naszemiasto.pl Nasze Miasto