Mężczyzna upadł i uderzył głową w ścianę kamienicy. Interwencja nie zakończyła się wystawieniem mandatu, ale poważnymi obrażeniami i długą hospitalizacją. Przemysławowi W. grozi za to kara do trzech lat pozbawienia wolności.
Do wypadku doszło pod koniec stycznia tego roku. Z zeznań mundurowego wynika, że poszkodowany Bartosz Ż. jechał deptakiem bardzo szybko, następnie przejechał przez pasy na Alejach Krasińskiego i zmierzał w kierunku dworca kolejowego. Na ulicy Słowiańskiej, na wysokości poczty funkcjonariusz miał mu dawać znaki, by się zatrzymał. Rowerzysta miał nie zwrócić na to uwagi, tylko przyspieszył i chciał wyminąć mundurowego. Wtedy Przemysław W. wyciągnął rękę i próbował go zatrzymać. Mężczyzna nie zdołał utrzymać równowagi, bo na pedałach miał koszyki przytrzymujące stopy. Upadł i uderzył głową w ścianę kamienicy. Śledztwo w sprawie tego zdarzenia trwało kilka miesięcy, a prokuraturze udało się ustalić nieco inny jego przebieg.
– Z zebranego materiału dowodowego wynika, że strażnik popchnął rowerzystę, co skutkowało upadkiem. W naszej opinii takie działanie wyczerpuje znamiona nieumyślnego narażenia życia i zdrowia poszkodowanego poprzez spowodowanie ciężkiego uszczerbku na jego zdrowiu – tłumaczy Michał Smętkowski, zastępca prokuratora rejonowego w Lesznie.
Postępowanie wyjaśniające trwało do końca sierpnia. Wtedy do Sądu Rejonowego w Lesznie wpłynął akt oskarżenia przeciwko strażnikowi. Prokuratura zarzuca w nim Przemysławowi W., że nieumyślnie przekroczył swoje uprawnienia służbowe i doprowadził do ponaddwumiesięcznej hospitalizacji 23-letniego rowerzysty.
Mężczyzna uderzył głową w mur, doznał wstrząsu mózgu, konieczna była też operacja. Po długim leczeniu nie odzyskał pełnej sprawności, bo stracił częściowo wzrok. Teraz sąd zdecyduje, kto ponosi winę za ten wypadek. W procesie, który właśnie ruszył, zeznawał już rowerzysta oraz oskarżony. Prawnik poszkodowanego będzie próbował dowieść, że nie widział on strażnika i nie próbował uciekać. W ustaleniu przebiegu wypadku mają pomóc świadkowie, których sąd będzie słuchał na kolejnych rozprawach. Funkcjonariusz nadal patroluje ulice. Nie został zawieszony w czynnościach służbowych. Nie poniósł też żadnych innych konsekwencji.
– Po rozmowie z pracownikiem nie dopatrzyłem się w jego zachowaniu żadnych nieprawidłowości. Uważam, że jest niewinny, a zdarzenie było nieszczęśliwym wypadkiem. Nie wyciągałem konsekwencji zawodowych względem strażnika, gdyż to sąd zdecyduje o jego skazaniu bądź uniewinnieniu – mówi Mirosław Frątczak, komendant leszczyńskiej straży.
Obwodnica Metropolii Trójmiejskiej. Budowa w Żukowie (kwiecień 2024)
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?