Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Ultramaratończyk z Włoszakowic. Przemysław Jankowiak z Włoszakowic przebiegł Saharę i pustynię Atacama w Chile

Dariusz Staniszewski
Dariusz Staniszewski
archiwum Przemysław Jankowiak
Pasją Przemysława Jankowiaka jest bieganie. Biegacz z Włoszakowic w 2021 roku wystartował w 35 edycji Marathon des Sables na dystansie 250 km, a w 2022 roku pokonał Atacama Crossing w Chile na pustyni Atacama. Zawodnik planuje już starty w kolejnych latach, będzie to bieg w cyklu 4 Deserts. Uważanym za najbardziej prestiżową imprezę biegową na świecie. Polega na pokonaniu 1 000 km, podczas jednego roku kalendarzowego, po 4 pustyniach naszego Globu – Kalahari w Namibii, Gobi w Mongolii, Atacamy w Chile i Antarktydy. Udało się to nielicznym biegaczom z Polski.

Gdy ścieżki biegowe w okolicznych lasach robią się za krótkie, a kolejne przekroczenie mety Biegu Rzeźnika w Bieszczadach nie sprawia satysfakcji jak za pierwszym razem, gdy w gablocie wiszą 4 medale ultramaratonu GWiNT na dystansie 110 km, gdy wybiegana Korona Maratonów Polski oraz wiele innych imprez biegowych w kraju i za granicą, to nadszedł czas na poszukiwania czegoś nowego. Biegu dającego impuls do dalszego rozwoju - mówi Przemysław Jankowiak z Włoszakowic.

Biegaczowi w 2018 roku "wpadła" w ręce książka Andrzeja Gondka pod tytułem „Granice są w nas”. Autor opisuje swoje przeżycia podczas uczestnictwa w legendarnym ultramaratonie Marathon des Sables, rozgrywanym od 36 lat w marokańskiej części Sahary. Lektura stała się inspiracją do dalszego rozwoju. Przemysław Jankowiak zaczął zastanawiać się nad granicami własnej wytrzymałości?

Bieg Przemysława Jankowiaka przez Saharę

W 2021 roku ukończyłem 35 edycję Marathon des Sables na dystansie 250 km, a w 2022 roku Atacama Crossing w Chile na pustyni Atacama, na podobnym dystansie. Czy znalazłem granice swojej wytrzymałości? Teraz mogę powiedzieć - Nie! Chociaż na każdej z imprez czułem, że zbliżam się do niej - tłumaczy Przemysław Jankowiak.

Zarówno bieg przez Saharę, jak i przez Atacamę, to biegi składające się z 6 etapów o zróżnicowanej długości. Obydwa ultramaratony zaplanowane są w formule samowystarczalności żywieniowej. Oznacza to, że wszystko co potrzebne do przeżycia na pustyni uczestnik ma w plecaku. Plecak zawodnika z Włoszakowic podczas biegu w Maroku na starcie ważył 12 kilogramów, a w Chile 10, nie licząc wody. Woda była dostarczana przez organizatorów w punktach kontrolnych. Zawodnikom zapewniono tylko miejsce w namiocie rozbitym na pustyni, oznakowanie trasy i opiekę lekarską podczas biegu.

Start w Marathon des Sables, chociaż nie było to dla mnie pierwsze biegowe starcie z Saharą, był dla mnie bardzo trudnym doświadczeniem. Imprezę trzykrotnie przekładano z powodów epidemiologicznych, co nie wpływało dobrze na przygotowania. Ekstremalnie wysokie temperatury podczas zawodów na Saharze, określane były mianem anomalii pogodowych. Notowano 55 stopni Celsjusza przez większą część trwania maratonu - wspomina Przemysław Jankowiak.

Dla zawodnika najtrudniejszym doświadczeniem nie był najdłuższy z etapów, podczas którego należało przebiec 82 kilometry, ale etap drugi liczący tylko 32 kilometry. Część wiodła przez najwyższe wydmy w okolicach Merzouga, i to właśnie tam było najciężej.

Ciało mówiło stop, ale dobrze zmotywowany umysł gnał do przodu. Tego dnia każdy cierpiał, każdy wyczekiwał mety i wszyscy na trasie widzieliśmy śmierć zawodnika z Francji. Dodatkowo borykaliśmy się z rozstrojem jelit, przypuszczam, że był to efekt posiłków serwowanych przed startem - dodaje.

35 edycja Marathon des Sables nazwano najtrudniejszą edycją z dotychczas rozegranych, bo na starcie pojawiło się 672 zawodników, a bieg ukończyło tylko 354. Zwykle zawody kończy około 95 procent uczestników. W 2021 roku do mety dotarł tylko co drugi zawodnik. Przemysław Jankowiak biegł przez 41 godzin i 16 minut. W końcowej klasyfikacji zajął 86 lokatę w kategorii open i 20 w kategorii wiekowej M50.

Z perspektywy czasu mogę powiedzieć, że było ciężko, czasami wręcz beznadziejnie, ale nie odnalazłem na Saharze swojej granicy wytrzymałości. Wiem, że ta granica jest w mojej głowie, i to od mojej motywacji oraz postawy zależy, jak daleko ją przesunę. No cóż - trzeba szukać dalej - dodaje P. Jankowiak.

Bieg Przemysława Jankowiaka przez pustynię Atacama w Chile

Na 2022 roku biegacz zaplanował udział w Atacama Crossing. 20 września wsiadł w samolot i poleciał do Ameryki Południowej na zawody z cyklu 4 Deserts Ultramarathon Series. Są rozgrywane na 4 pustyniach zróżnicowanych pod względem klimatu. W tym roku Jankowiak wybrał bieg przez pustynię Atacama w Chile.

Po wielogodzinnym locie dotarł do San Pedro de Atacama, gdzie trzy dni później rozpoczęła się 16 edycja wyścigu po pustyni Atacama. Na starcie stawiło się 120 uczestników z 39 krajów, m.in. Kolumbii, Zimbabwe oraz Chorwacji. Najliczniejszą reprezentację miały Stany Zjednoczone i Wielka Brytania, a następnie Polska, Niemcy, Kanada, Australia i Japonia. Około 30 procent zgłoszonych stanowiły kobiety. Najstarszy zawodnik miał 69 lat, a najmłodszy 24 lata.

Bieg podzielono na 6 etapów, każdy z samowystarczalnością żywieniową. Organizatorzy zapewniali tylko wodę służącą tylko do celów spożywczych, za niewłaściwe wykorzystanie groziły kary czasowe. Całą trasa miała 250 kilometrów. Jednak z powodu szalejącej burzy piaskowej na trasie 3 etapu, trasę skrócono do ok. 235 kilometrów. Cały bieg odbywał się na wysokości powyżej 3 000 metrów.

Wrażenia z biegu po pustyni Atacama

Pierwszy etap biegł przez Tęczową Dolinę oraz starożytną Dolinę Inków. Bardzo trudne podłoże uniemożliwiało podziwianie otaczających krajobrazów. Trzeba było uważać, aby nie skręcić kostkę, bo kontuzja mogło wykluczyć z dalszego biegu. Etap był dosyć trudny, z dużą ilością długich i mozolnych podbiegów - wspomina Przemysław Jankowiak.

W kolejnym etapie - na dystansie 38 kilometrów, bieg wiódł przez kanion Slot. Dla P. Jankowiaka były to bardzo trudne kilometry. Trasa wielokrotnie wymuszała przejście przez rwący strumień, którego głębokość dochodziła do 140 centymetrów.

Trzeci etap liczył 39 kilometrów. Zawodnicy biegli w pobliżu największego działającego teleskopu na świecie.

Etap obfitował w niespodziewane zwroty akcji. W pewnym momencie zorientowałem się, że biegnę sam. Zgubiłem się! Sytuacja zrobiła się bardzo niebezpieczna, bo kończyła się woda w bidonach, a był spory upał – dodaje.

Zawodnik błądził, aż spotkał biegacza z Francji.

Biegnąc zauważyłem na zboczu góry punkt przypominający samochód. Pomyślałem, że to jest punkt kontrolny i pobiegliśmy tam. Okazało się, że przypuszczenia były trafne. Byliśmy bezpieczni! - dodaje.

Podczas tego etapu, na 18 kilometrze pogoda zmieniła się, a zawodnik z Włoszakowic znowu pogubił się. Musiał zawrócić i poszukać właściwej trasy. Metę tego etapu przekroczył na czworakach.

Gdy zmęczony wrócił do namiotu zerwał się gwałtowny wiatr. Namiotem targało we wszystkie strony. Wiatr był tak mocny, że poderwał drewniana konstrukcję, która uderzyła w namiot z biegaczami. Jeden z uczestników został poważnie ranny. Organizatorzy przerywali zawody i zarządzając ewakuację. Gdy sytuacje opanowano zawodnicy mogli szykować się do kolejnego, czwartego etapu.

Odcinek czwarty zaplanowano na dystansie 42 kilometrów. Trasę wytyczono po podłożu ostrym jak brzytwa. Zawodnicy obawiali się o swoje zdrowie i o to, czy nie złapią kontuzję eliminującą z dalszej rywalizacji.

Piąty etap miał 68 kilometrów. Nazwano go etapem ultra.

Od samego początku byłem mocno zmęczony. Przez pierwsze 20 kilometrów byłem pozbawiony energii. Nie wiedziałem co się ze mną dzieje. Pomyślałem: umieram! Dodatkowo z nieba lał się żar - wspomina zawodnik. - Doświadczenie mówiło mi, że to minie. Na około 21 kilometrze nabrałem mocy. Odżyłem.

Zawodnik piąty etap ukończył z najwyższą lokatą. Metę przekroczył na 39 pozycji.

Szósty - 8 kilometrowy etap był wisienką na torcie. Zawodnik pokonał go w 45 minut. Jako 43 biegacz w kategorii open i „trzynasty” w kategorii M50 wpadł na metę 16 edycji morderczego biegu. Przyznaje się do łez wzruszenia i radość z pokonania trasy.

Pustynia Atacama ma specyficzny klimat. Nocą były minusowe temperatury, a woda w bidonach zamarzała. Wiejący wiatr potęgował odczucie chłodu. Kładąc się spać ubierałem wszystko co miałem, a i tak, budziłem się, trzęsąc z zimna. Samo wyjście do „toalety” w nocy było wyzwaniem. Natomiast w dzień było bardzo gorąco - wspomina Przemysław Jankowiak.

Zawodnik jeszcze nie wie, gdzie pobiegnie w 2023 roku.

Wszystko ma początek w głowie. Ekstremalne warunki z jakimi mierzyłem się podczas Marathon des Sables i Atacama Crossing, przekonały mnie, że granice są we mnie i tylko od mojej decyzji będzie zależało czy pozostanę w bezpiecznej, spokojnej strefie komfortu czy pójdę dalej w nieznane dotąd obszary. Co wybieram? Odpowiedź jest oczywista. Myślę o kolejnym pustynnym starcie - kończy Przemysław Jankowiak.

Udział w zawodach wiąże się z dużymi wydatkami. Za dwa lata Przemysław Jankowiak planuje biec w cyklu 4 Deserts. Uważanym za najbardziej prestiżową imprezę biegową na świecie. Polega na pokonaniu 1 000 km, podczas jednego roku kalendarzowego, po 4 pustyniach: Kalahari w Namibi, Gobi w Mongolii, Atacamy w Chile i Antarktydy. Każda z innym klimatem i trudnościami czekającymi na zawodników. Dotychczas udało się to nielicznym biegaczom z Polski. Aby podjąć wyzwanie Przemysław Jankowiak liczy na pomoc od sponsorów.

Ultramaratończyk z Włoszakowic. Przemysław Jankowiak z Włosz...

od 12 lat
Wideo

Wybory samorządowe 2024 - II tura

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na leszno.naszemiasto.pl Nasze Miasto