Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Unia Leszno. Jaimon Lidsey objawieniem całych rozgrywek PGE Ekstraligi

Andrzej Bartkowiak
Andrzej Bartkowiak
Jaimon Lidsey małymi krokami pnie się w górę żużlowej hierarchii. Przez ostatnie sezony głównie jeździł w II lidze w klubie z Rawicza. Słabszy początek sezonu w wykonaniu Brady'ego Kurtza sprawił, że 21-latek z Antypodów wskoczył do składu i swoją szansę wykorzystał.

Lidsey w zakończonych rozgrywkach PGE Ekstraligi wywalczył dla mistrza Polski 110 punktów, biorąc udział w 75 biegach najwyższej klasy rozgrywkowej. Co prawda był dopiero szóstym zawodnikiem Byków pod względem średniej na bieg (1,787), ale trzeba pamiętać, że w zasadzie był to jego debiut w pierwszym zespole. Wcześniej pojawiał się sporadycznie na rezerwie, objeżdżając się we wspomnianym Rawiczu.
W Lidseyu do złudzenia można się doszukiwać podobieństw do legendarnego Leigh Adamsa. Sylwetka może nie identyczna, ale zbliżona, a do tego świetny przegląd sytuacji na torze i inteligencja, dzięki której potrafi wyprzedzać rywali. Już w trakcie pandemii „Jaimo” zastanawiał się, oczekując w ojczyźnie na potomka czy w ogóle lecieć do Polski. Kilku jego rodaków wolało zostać na miejscu.

Zdecydowałem się przylecieć do Polski, która ma żużel na najwyższym światowym poziomie, by spełniać swoje marzenia. Ta decyzja zmieniła moje życie i mojej rodziny, ale chcę podnosić swój poziom, wygrywać, zdobywać laury – mówi Lidsey.

Wspomniana decyzja ze wszech miar okazała się słuszna. 21-letni Australijczyk wywalczył w Pardubicach tytuł Indywidualnego Mistrza Świata Juniorów, wyprzedzając Dominika Kuberę, a w polskiej lidze przestał być anonimowym żużlowcem. Teraz muszą się z nim liczyć już najlepsi.

Z Lesznem związany jestem już od trzech lat. Mam jeszcze przez dwa kolejne sezony ważny kontrakt. Ściganie przez większą część sezonu, a przede wszystkim możliwość jazdy w finale była dla mnie o wiele lepszym przeżyciem, niż grzanie ławy – wyznał Lidsey dla speedwaygp.com.

Zawodnik robił wszystko, by po otrzymaniu pierwszej szansy nie wypuścić już jej z rąk. Prezentował się lepiej, niż każdy z nas się spodziewał. Kilka razy sportowiec był na ustach kibiców w całej Polsce. Inni zaczęli zespołowi z Leszna go zazdrościć.

Czuję duże wsparcie ze strony swojego klubu. Prezes Piotr Rusiecki zaopiekował się mną jak ojciec i cały czas we mnie wierzy, a to bardzo pomaga. Wiedziałem, że w każdych zawodach muszę dać z siebie wszystko, bo w Polsce każdy najmniejszy błąd jest wykorzystywany przez rywala. Myślę, że jak na pierwszy niemal pełny sezon w PGE Ekstralidze nieźle wykonałem swoje zadanie – kontynuuje Lidsey.

Żużlowiec chciałby pójść śladem wspomnianego Adamsa, który w Australii był i jest jego nauczycielem. „Jaimo” nie tylko chce wypełnić obowiązujący kontrakt...

W Lesznie chciałbym zadomowić się na dłużej – kończy Lidsey, który wreszcie po dłuższym czasie po raz pierwszy na żywo zobaczy swojego potomka.

W przyszłym roku młody „Kangur” chce do Polski sprowadzić już swoją rodzinę. Dzięki temu łatwiej mu będzie znieść rozłąkę z najbliższymi.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Konferencja prasowa po meczu Korona Kielce - Radomiak Radom 4:0

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na leszno.naszemiasto.pl Nasze Miasto