Pod koniec lat sześćdziesiątych pani Teresa wyszła za mąż. Jej ukochany, na placu w Krakowie, kupił od Rosjan obrączki, bo sprzedawali tanie i dobre złoto. Poszła na to cała jego pensja.
- Dobrze, że się zlitowałaś i za niego wychodzisz, bo mój syn już od trzech lat bykowe płacił – śmiała się teściowa Teresy.
Faktycznie, jej ukochany kończył właśnie 28 lat, a bykowe, czyli podwyższony podatek za brak żony i dzieci, płacono w Polsce Rzeczpospolitej Ludowej od 25 roku życia.
Co ta za jaguar?
Na pierwsze wspólne wakacje pani Teresa wybrała się wraz z mężem do Jugosławii. Syrenką.
- Byliśmy młodzi, na wszystkim staraliśmy się oszczędzać. Szkoda nam było pieniędzy na kemping. Postanowiliśmy więc zjechać w polną dróżkę do lasu i tam odpocząć – wspomina pani Teresa.
Kiedy zjechali z głównej drogi w las, identyczny manewr wykonał jadący za nimi samochód na niemieckich blachach. Oni zwalniali, on również. Pani Teresa miała bujną wyobraźnię. Wystraszyła się nie na żarty.
- On nas śledzi!– zwróciła się do męża konspiracyjnym szeptem.
- Załatwię to - odpowiedział spokojnie mąż i zatrzymał auto.
Niemiec też się zatrzymał. Mąż pani Teresy podszedł do niego:
- Czego pan chce?! Śledzi nas pan? - zapytał groźnym tonem.
Na co zachwycony Niemiec odpowiedział:
- Tak! Śledziłem państwa, bo chcę się dowiedzieć, czym podróżujecie? Co to za auto?
Pytanie kompletnie zaskoczyło męża pani Teresy. Raczej był przygotowany na ostrą wymianę zdań. Zamiast tego było autentyczne zainteresowanie. W takiej sytuacji, wskazując na syrenkę, odpowiedział:
- No jak to co?! Polski jaguar!
- A mogę zobaczyć silnik?- Niemiec nie chciał odpuścić.
Mąż Teresy uznał, że jeśli podniesie maskę będzie blamaż po całości, więc wypalił:
- Nie można! To pilnie strzeżona tajemnica państwowa.
Udajecie, że śpicie!
W latach siedemdziesiątych, jako młoda matka dwójki dzieci, pani Teresa często wyprawiała na rodzinny wypoczynek do Czechosłowacji. Przy okazji kupowała dzieciom ubrania. Wiadomo, w ilości hurtowej. Aby nie wpaść na granicy ubierała dzieci na cebulę: siedem par rajstop, dwie sukienki etc…
- A teraz udajecie, że śpicie – przestrzegała córki przed granicą.
Co robiła w tym czasie Edytka, młodsza latorośl pani Teresy, późniejsza koszykarka Tęczy, a dziś stylistka? Gdy tylko celnik zapytał, po co byli w Czechosłowacji, Edytka przerwała udawany sen i z dumą oświadczyła:
- Na dużych zakupach!!!!
Celnik pokiwał głową, uśmiechnął się i machnął ręką...
- Weźcie już te dzieci i jedźcie stąd – odrzekł.
Mama zobacz! Szynka!
Zagraniczne wakacyjne wyprawy powodowały, że dzieciom wychodziły oczy z orbit.
- Na widok dobra w sklepie mięsnym w Austrii wrzasnęłam: Mama! Zobacz ! Szynka i parówki! - śmieje się Edyta.
Kupili kilogram parówek i zaraz po wyjściu ze sklepu pani Teresa grzała je córce na słońcu.
- Pycha! – wspomina Edyta.
Zawsze, kiedy Łapkowie jechali na wakacje za granicę, wszystko brali podwójnie.
- Namiot kładliśmy w namiot, a śpiwór w śpiwór – opowiada pani Teresa.
W miejscu docelowym pan Łapka sprzedawał część sprzętu turystycznego i dzięki temu rodzina miała porządny zastrzyk gotówki i mogli wypoczywać przez kolejne tygodnie.
- Inaczej by nas nie było ich stać na takie wyprawy. W ten sposób, w czasach mojego dzieciństwa i wczesnej młodości zwiedziliśmy m.in. Turcję, Bułgarię i Włochy – mówi Edyta.
Któregoś lata, podczas wakacji na kempingu w Bułgarii, dzieci państwa Łapków znalazły żółwia.
- Był brudny więc wyprałyśmy go z siostrą go w „Ludwiku” i powiesiłyśmy za łapki na sznurku... Żółw miał właścicielkę, Czeszkę, która podniosła larum! Ale tak śmiesznie przeklinała w ojczystym języku, że pokładaliśmy się ze śmiechu – opowiada Edyta.
Niestety, żółw nie przeżył spotkania z kochającymi czystość małymi Polkami.
Dziennik Zachodni / Wielki Piątek
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?