Leszno w cieniu zbrodni, czyli spotkanie z Damianem Szymczakiem
Damian Szymczak jest leszczyńskim historykiem i dziennikarzem, autorem artykułów w prasie zarówno lokalnej, jak i ogólnopolskiej. Z jego dorobku wymienić warto m.in. książkę pt.: ,,Słodki” i ,,Kwaśny” o braciach Janie i Józefie Góreckich. W przedwojennym Lesznie byli oni jednymi z najważniejszych działaczy społecznych oraz przedsiębiorców i - zdaniem autora - niewątpliwie rządzili miastem. Józef prowadził octownię, stąd przydomek ,,Kwaśny", a Jana zwano ,,Słodkim", gdyż miał wytwórnię soków.
Nie o ,,Słodkim" i ,,Kwaśnym" mówił jednak dziś w ratuszu Damian Szymczak. Podczas spotkania pod nazwą ,,Leszno w cieniu zbrodni" przypominał zabójstwa, napady, kradzieże i pobicia, które przed laty szokowały mieszkańców Leszna i regionu. Tematyka spotkania wydawała się niezwykle aktualna zważywszy na fakt, że zaledwie przed kilkoma dniami leszczynianie byli świadkami makabrycznej zbrodni w jednej z kamienic przy Pl. Metziga.
Szymczak znalazł wiele ciekawych informacji w przedwojennych i głównie międzywojennych gazetach. Niektóre były zabawne, niektóre straszne, a inne opisywały zdarzenia wręcz przerażające. Dziennikarz zgłębił wiele z tych spraw, ale jak przyznaje są i takie, o których historia nie mówi nic ponad to, co znajduje się w prasowych doniesieniach.
- Przestępstw przybywa, a i przed laty było ich bardzo dużo. Sporo było także morderstw. Niech państwo nie myślą, że porzucanie noworodków jest wymysłem dzisiejszych czasów, bo już dawniej pojawiały się takie przypadki - mówił Damian Szymczak.
Najbardziej nietypowy napad, na który leszczyński historyk się natknął, miał miejsce w dworku w Przybiniu. W istocie napastników nigdy nie było, ale potrzebne były dwie strzelaniny, aby mundurowi odkryli prawdę. Młody stróż zainscenizował ów napad, a jak później tłumaczył, sam nie wiedział dlaczego. Od kul ziszczonych było sporo szyb, mebli, a jeden z pracowników dworku omal nie zginął.
- Facet biegał od dworku do lasu i strzelał w obie strony. Nie wiem jak to zrobił, ale jednocześnie napadał i bronił. Trafił za to do więzienia na trzy miesiące - mówi Szymczak.
Rozbawić mogła z pewnością notka o niebezpiecznym złodzieju nazwiskiem Józef Pomykała, który to zbiegł z więzienia w Lesznie.
- Jak wykazało śledztwo Pomykała uciekł nocą w bieliźnie i ubrał się dopiero za miastem w ubranie, które miał w ukryciu zakopane w ziemi - pisze autor artykułu.
Na wolności Pomykała był kilka dni, ale w tym czasie zaliczył dwie kolejne kradzieże. Dla uzupełnienia należy dodać, że kiedy mężczyzna uciekał prawie nago z więzienia, był październik roku 1925.
Szymczak opowiadał także o Mieczysławie Rochowiaku, który jego zdaniem zasługuje na miano największego bandziora w międzywojennym Lesznie. Świadczyć może o tym fakt, że tylko jednej nocy wspólnie z bratem dźgnęli nożem dwie osoby. Poza tym kartotekę kryminalną Rochowiak miał przebogatą.
Były też wydarzenia tragiczne, jak mord z 1935 roku pod Lesznem. Doszło do niego w domu rodziny Koziców. Do córki właścicieli zalecał się jegomość, który wrócił z Francji. Chciał ożenić się z dziewczyną, na co zgody nie dostał. Problem polegał na tym, że jedną żonę już za granicą posiadał. W złości amant porąbał domowników siekierą, rodziców zabijając, a niedoszłą żonę pozostawiając w ciężkim stanie.
Najbardziej makabryczną historią była sprawa tzw. Wielkopolskiego Wampira, czyli zbrodniarza o nazwisku Walenty Kozioł. Jego przestępcza działalność miała początek w 1890 roku, kiedy porwał 18-letnią dziewczynę. Odsiedział wyrok, by po wyjściu dokonać dwóch gwałtów, za co trafił za kraty na 15 lat. Po wyjściu zaczął mordować.
- To był prawdziwy Kuba Rozpruwacz. W 1909 roku, w ciągu jednego tylko miesiąca, zabił w najbliższej okolicy cztery osoby. Przecinał swoim ofiarom brzuchy, kobietom ciął piersi, gwałcił. Wyznaczono nagrodę za jego głowę w wysokości trzech tysięcy marek, to była wtedy ogromna suma. Stolarz spod Kępna skojarzył jego opis, po czym zatrzymano sprawcę w Stęszewie, gdzie pracował jako stróż. Skazano go na czterokrotną karę śmierci, a także karę czterech lat więzienia za homoseksualizm. Walenty Kozioł odwoływał się do samego Cesarza Wilhelma, ale ten wniosek odrzucił podpisując dokumenty własnoręcznie. To niemiecka dokładność, ale odnotowano, że Kozioł został ścięty toporem na leszczyńskim placu w październiku 1910 roku o godzinie 6.45 - relacjonuje Szymczak.
Damian Szymczak przyznaje, że materiałów na temat przestępstw i zbrodniarzy z Leszna oraz regionu leszczyńskiego ma bardzo dużo. Zapowiada, że po opracowaniu i zgłębieniu historii, może w przyszłości powstać z tego książka.
Precz z Zielonym Ładem! - protest rolników w Warszawie
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?