Sportowa rodzina Krówczyńskich z Leszna
Rodzeństwo Krówczyńskich spełnia się w sporcie. W szczególny sposób upodobali sobie koszykówkę, z którą związani są do dzisiaj.
Maciej najmłodszy z rodzeństwa od czterech lat jest trenerem młodzieży leszczyńskiej drużyny koszykarskiej Pompax Tęcza Leszno. Z dwoma drużynami udało mu się awansować do najlepszej 16-stki drużyn w kraju, a dwie podopieczne dostały powołania do kadry Polski. Maciej jako zawodnik może pochwalić się też sukcesami z młodzieżową drużyną Śląska Wrocław oraz występach na parkietach drugiej i pierwszej ligi. Obecnie jest koszykarzem drugoligowym z zespołu Rycerze Rydzyna.
Z kolei Jacek, choć na co dzień jest trenerem personalnym, to od blisko 20 lat gra w koszykówkę. Zasila skład w trzecioligowej drużynie WSTK Wschowa. W ubiegłym sezonie przygotowywał również juniorki Tęczy Leszno jako trener przygotowania motorycznego. Tak, więc bracia związani są z Tęczą Leszno, z którą przed laty związana była też ich mama - zawodniczka tej drużyny.
Jacek i Maciej Krówczyńscy - braterskie zamiłowanie do koszykówki
- Sport w naszej rodzinie był od zawsze. Wuja grał w Lechu Poznań w piłkę nożną, mama była zawodniczką Tęczy Leszno, a tata również grał w piłkę nożną oraz uprawiał karate. Dlatego, jak tylko nadarzała się okazja, aby pójść na trening, nie zastanawiałem się ani chwili. Na pierwszy trening koszykarski zabrał mnie Jacek, zaczynaliśmy swoją przygodę w UKKS Leszno 2000 u jednego z najlepszych trenerów, jakiego poznałem, śp. Romana Grabianowskiego czy później Tomasza Grabianowskiego. To właśnie trener zaraził mnie miłością do tego sportu i tak zostało do dzisiaj - mówi Maciej Króczyński.
Trzeba jeszcze dodać, że poza Maciejem i Jackiem również najstarszy z braci Krzysztof, trenował koszykówkę. Choć przerzucił się na rower MTB, to dzieciństwo spędzili na grze w koszykówkę. Pierwszym miejscem i boiskiem, na którym trenowali, był ich ogród. Zamontowany kosz początkowo na niskiej wysokości, co jakiś czas był podnoszony, aż w końcu osiągnął wysokość zgodną z oficjalnym standardem.
- Zamiłowanie do sportu wyssałem z mlekiem matki. Byłem bardzo aktywnym dzieckiem, a razem z braćmi w domu graliśmy w koszykówkę i piłkę ręczną. Nasz pokój był małą areną, w której rozgrywaliśmy przeróżne zawody. Pamiętam, że tata zabierał nas na wszelakie zawody sportowe czy to na żużel, czy nawet zawody konne. Także u nas nie było szans, żebyśmy nie uprawiali żadnego sportu. A w koszykówce zakochaliśmy się od razu - wspomina Jacek Krówczyński.
Rodzinne pasje i wsparcie
Krówczyńscy podkreślają, że choć rodzina miała wpływ na ich sportowe wybory, to przyznają, że do niczego nie zostali zmuszeni i sami zdecydowali, że chcą się rozwijać w kierunku koszykówki. Zarówno w rodzicach, jak i starszym bracie mają olbrzymie wsparcie.
- Duży wpływ na to, że zainteresowaliśmy się sportem, miał też nasz starszy brat Krzysztof. To on zabierał nas na różnorakie boiska, czy to pograć w piłkę nożną, czy też w koszykówkę. Pamiętam, że zawsze graliśmy ja z Maciejem kontra Krzysiek, abyśmy mieli w ogóle jakiekolwiek szanse. Było przy tym sporo śmiechu, ale też rywalizacji, bo nikt nie odpuszczał. Jak byliśmy starsi, to jedna z takich akcji zakończyła się złamanym nosem z przemieszczeniem u Macieja, no ale takie są uroki grania w koszykówkę - opowiada Jacek.
Pierwsze wskazówki przekazała im mama
Krówczyńscy podkreślają, że to mama, która również grała w kosza, podpowiadała im jaką technikę zastosować oraz jakie błędy popełniali podczas meczów. Szczególnie w pamięci utkwił im pierwszy mecz derbowy z Rawią Rawicz. Wtedy to do akcji wkroczyła ich mama, której nie spodobał się sposób i ocena sędziego. Dosadnie uświadomiła sędziemu, że powinien zmienić zawód. Dla braci było to szokujące, ale cieszą się z faktu, że rodzice pojawiają się na każdym ich meczu.
- Praktycznie każdy weekend był zajęty i przeznaczony na zawody synów. Jeździliśmy z mężem na każdy mecz. Z kolei w tygodniu zawoziliśmy ich na treningi. Choć chłopcy sami podjęli decyzję, że chcą grać w koszykówkę, to mam nadzieję, że choć w jakimś stopniu zakorzeniłam w nich pasję do tej dyscypliny. Staraliśmy się ich dodawać im otuchy, między sobą również wspaniale się motywują i widać, że spełniają się zarówno na boisku, jak i w roli trenera - zdradza Mariola Krówczyńska.
Jacek i Maciej trenowali razem koszykówkę przez 10 lat. Następnie Maciej otrzymał angaż w Śląsku Wrocław i tam rozwijał swoje umiejętności. Z kolei Jacek pozostał we Wschowie. Bracia stwierdzają też, że grając razem na boisku, rozumieją się bez słów i są w stanie pójść za sobą w ogień.
- Zabawne jest to, że gdy Maciej rozgrywa mecz, a ja jestem na trybunach, to bardziej przeżywam tę rozgrywkę od niego. Przyznaje, że jestem dość impulsywny i najchętniej wszedłbym na boisko i mu pomógł. Wiem, że dużo graczy nie lubi przeciwko nam grać, bo nieważne czy jest to mecz ligowy, czy amatorski, to zawsze gramy na 100 proc., a tym bardziej, jak jesteśmy w jednej drużynie. Maciej zachowuje się podobnie czy to na meczach, czy podczas gali Mistera Polski, gdzie głośnym dopingiem motywował mnie, abym dał z siebie wszystko i wierzę, że podczas tegorocznego finału Mistera Polski, również będzie mi kibicował - dodaje Jacek.
ZOBACZ TAKŻE
Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?