Aniela Grys urodziła się w Goniembicach. Już od małego wiedziała, że zostanie księgową. Wszystko za sprawą Anastazji Wróblewskiej, która była główną księgową w Rolniczej Spółdzielni Produkcyjnej w Goniembicach.
- Do spółdzielni zachodziłam jako dziecko i na panią Anastazję napatrzeć się nie mogłam. Bardzo mi imponowała pod wieloma względami. Dojeżdżała do pracy na motorze i była bardzo inteligentna. Aby mnie czymś zająć dawała mi kartki i liczydło. Marzyłam, żeby pójść w jej ślady – wspomina pani Aniela.
I tak się właśnie stało, bo po podstawówce rozpoczęła naukę w Szkole Rachunkowości Rolnej w Łęknie, miejscowości oddalonej od Goniembic o ponad 70 kilometrów.
- Była to jedyna w okolicy szkoła kształcąca przyszłe księgowe – mówi pani Aniela.
Codzienne dojazdy byłyby niemożliwe, dlatego musiała zamieszkać w internacie. Pierwszego dnia kilka dziewcząt płakało za rodzicami.
- Czy one muszą się tak mazać? – prychała słysząc za ścianą płacz koleżanek.
Udawała twardą, ale jeszcze tej samej nocy sama upuściłam w kącie kilka łez.
Na szczęście w pokoju miała same fantastyczne koleżanki. Wszystkie były wierzące, ale chodzenie w niedzielę do kościoła źle było w internacie widziane. Oficjalnie nie mogły iść na mszę.
- Jak więc wydostać się niepostrzeżenie z internatu? – zachodziły w głowę.
- Maryla, najodważniejsza z naszej piątki zaoferowała się, że to załatwi i poszła pogadać z woźnym. Na szczęście był z niego równy chłop i co niedzielę wypuszczał nas na mszę przez …kotłownię – śmieje się pani Aniela.
- Tylko nie dajcie się złapać – przestrzegał za każdym razem zamykając za nimi drzwi.
Fortel udawał im się przez wszystkie lata!
Pod koniec szkoły średniej każdego z uczniów, który kończył 18 lat wołał do siebie jeden z nauczycieli, który był jednocześnie sekretarzem w Podstawowej Organizacji Partyjnej, czyli najmniejszej komórce Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej i namawiał do wstąpienia w jej szeregi.
- Ula, chyba najbardziej religijna dziewczyna z naszego pokoju, pierwsza obchodziła osiemnastkę więc ją zawołał jako pierwszą. Wróciła zapłakana – wspomina pani Aniela.
Okazało się, że odmówiła wstąpienia do partii, ale przeczuwała, że czekają ją przykre konsekwencje. Nie myliła się.
- Odtąd nauczyciel oraz reszta kadry uwzięli się na Ulkę – mówi A. Grys.
12 stycznia 1968 roku wypadały 18 urodziny Anieli, a w lutym jej przyjaciółki Marylki. Dziewczyny cały czas zastanawiały się, co odpowiedzieć sekretarzowi.
- Tata mnie zabije jak się dowie, że wstąpiłam do partii, jest organistą w kościele … – mówiła Maryla.
- Mnie też rodzice zabiją, ale zobacz co zrobili z Ulą. Przecież wyleciała ze szkoły…. – pani Aniela starała się racjonalnie podejść do problemu.
W końcu dziewczyny wymyśliły, że najlepiej będzie zapisać się do partii, ale nikomu się do tego nie przyznać.
- Wydawało nam się, że jesteśmy takie genialne! - śmieje się leszczynianka.
Kiedy zawołał je sekretarz szły już spokojniejsze.
- Jesteście dorosłe dziewczyny. Jest potrzeba wstąpienia do partii…- zaczął.
- Nasi rodzice nie będą zadowoleni – odrzekły, żeby zyskać nieco na czasie.
- Możecie same zadecydować, nie musicie pytać ich o zgodę –spojrzał na nie wymownie nauczyciel.
- To my się zastanowimy – odrzekła rezolutnie Aniela.
Nie chciała, żeby pomyślał, że łatwo mu z nimi poszło. Dopiero po kilku dniach dały znać, że wstępują do partii.
I na tym temat się skończył.
- Przynajmniej wtedy tak myślałam...- wyznaje pani Aniela.
W czerwcu 1968 roku skończyła szkołę i wróciła w rodzinne strony. W sierpniu 1968 roku zaczęła pracę w Rolniczej Spółdzielni Produkcyjnej. Myślała, że partia o niej zapomniała a tymczasem we wrześniu przyszedł do niej list z POPPZPR.
- Zapraszamy na zebranie organizacji partyjnej – przeczytała.
- Co robić?? – zastanawiała się gorączkowo.
Bała się, że jeśli nie pójdzie będzie miała kłopoty w pracy. Zebranie miało miejsce w szkole. Otworzył je dyrektor szkoły, który był jednocześnie sekretarzem POP w Goniembicach. Przywitał gości i powiedział.
- A teraz oddaję głos naszej koleżance, pani Anieli – usłyszała.
Wywołał ją! Publicznie.
- Ponad 20 par oczu skierowało się wprost na mnie….Nie wiedziałam o czym mam mówić? - opowiada.
Wstała i zupełnie ją zatkało.
- Myślałam, że mam tu przyjść w związku z pracą…- wypaliła w końcu.
- Pani popełniła wielki nietakt. Pani sama powinna się była do partii zgłosić, a nie że musimy koleżankę wzywać na spotkanie….- powiedział sekretarz.
Spuściła głowę i zaczęła się zastanawiać, co zrobić, by z partii odejść. Ktoś ze starszych znajomych w końcu ją uświadomił.
- Anielko musisz opuszczać zebrania i nie płacić składek. Sami cię wyrzucą….
I tak właśnie zrobiła. W końcu, w ciągu roku, z powodu niewywiązywania się z obowiązków partia sama zrezygnowała z jej członkostwa.
Pracę w Rolniczej Spółdzielni Produkcyjnej na szczęście utrzymała, a nawet była bardzo doceniana. W 1978 roku połączyły się trzy rolnicze spółdzielnie produkcyjne i utworzono z nich kombinat z siedzibą w Górce Duchownej. Pani Anieli zaproponowano stanowisko głównej księgowej. I w tym zawodzie przepracowała całe życie. Dopiero kilka dni temu oficjalnie zakończyła karierę zawodową.
- Liczydło od pani Anastazji wciąż mam w domu i jest dla mnie szczególną pamiątką – podsumowuje Aniela Grys.
![emisja bez ograniczeń wiekowych](https://s-nsk.ppstatic.pl/assets/nsk/v1.221.5/images/video_restrictions/0.webp)
Grosicki kończy karierę, Polacy przed Francją czyli STUDIO EURO odc.5
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?