Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Najpierw wyważył drzwi PGE Ekstraligi, ale rok później pojechał przeciętnie

Andrzej Bartkowiak
Andrzej Bartkowiak
Andrzej Bartkowiak
W sezonie 2020 był uznany za objawienie sezonu w żużlowej PGE Ekstralidze. Wygryzł ze składu Brady'ego Kurtza, a potem przyjeżdżał przed tuzami speedwaya. Dołożył sporą cegiełkę do tytułu mistrzowskiego FOGO Unii. Zakończony sezon nie poszedł jednak po myśli młodego Australijczyka.

Jaimon Lidsey, bo o nim mowa był cieniem samego siebie. Odnotował więcej słabych, niż dobrych biegów. Szukając jego nazwiska w statystykach sezonu 2021 musimy się mocno natrudzić, by znaleźć go na pozycji nr 38 ze średnią 1,403. Tuż nad nim jest choćby Adrian Miedziński, który przecież swoje najlepsze lata ma za sobą. To tylko świadczy jak słaby był to sezon zawodnika, który posiada przecież ogromny potencjał. Rok wcześniej, gdy zadziwił swoją postawą całą Polskę był 23 z dobrymi statystykami na poziomie niemal 1,8 pkt/bieg. Bez bonusów zdobył wtedy dla Byków 110 punktów. Rok później już tylko 83. Lidsey był jednym z tych zawodników, którzy porównując sezon do sezonu zanotowali największy regres w całej PGE Ekstralidze. Znamienne było też to, że w tym gronie znaleźli się też Emil Sayfutdinov oraz Piotr Pawlicki. Liczby nigdy nikogo nie kłamią i aż dziw bierze, że przy takim zjeździe formy leszczynianie mimo wszystko znaleźli się w najlepszej czwórce zespołów.

Wracając do Lidseya, to był wyraźnie pasywny na trasie. Nie błyszczał też na starcie. Dlaczego? Otóż Australijczyka, tak jak większość zespołu dosięgły problemy z prędkościami w motocyklach. Gdy jej brak, to jazda wygląda dokładnie tak, jak u Lidseya. Poza pojedynczymi przebłyskami było po prostu słabo. Lidsey w PGE Ekstralidze aż 24 razy przyjeżdżał na końcu stawki i był to niemal najgorszy wynik w całej lidze. Przebił go z 25 wyścigami na końcu stawki tylko junior Betard Sparty – Michał Curzytek. To tylko pokazuje, że nie było dobrze.

Ewidentnie brakowało nam w zakończonym sezonie silników. Tunerzy ponownie rozdawali medale. Przez ostatnie lata startowaliśmy na silnikach Ashleya Holloway'a, ale był w tym roku jakiś problem, którego Ashley nie mógł rozwiązać i stąd nasze problemy

– przyznał Piotr Baron, oceniając sezon, w tym Jaimona Lidseya, którego dosięgła ta sama przypadłość, co innych, pomijając Jasona Doyle'a oraz Damiana Ratajczaka. Ten ostatni korzystał z silników wychodzących spod ręki będącego na topie Ryszarda Kowalskiego.

Unia ma wciąż potencjał, by walczyć o medale. Jeśli Lidsey i pozostali trafią ze sprzętem, to w sezonie 2022 mogą nas mile zaskoczyć, tym bardziej, że leszczyński klub nie będzie jednym z faworytów.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Pomeczowe wypowiedzi po meczu Włókniarz - Sparta

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na leszno.naszemiasto.pl Nasze Miasto