- Nie mam sobie nic do zarzucenia. Dochowałem wszelkiej ostrożności, a nie mogłem przecież przewidzieć, że rowerzysta wyjedzie wprost przed mój samochód. To co się stało już po wypadku, to swoiste kuriozum. Zamiast mnie powinno się oskarżyć policjantów, którzy nieudolnie pomagali poszkodowanemu - twierdzi Smyrek.
Do potrącenia Sławomira P. doszło 24 września na przejściu dla pieszych na ulicy Mickiewicza. Każda z jezdni ma tam po dwa pasy. Lekarz jechał lewym pasem od strony krajowej piątki w kierunku ronda Solidarności. Na wysokości Państwowej Wyższej Szkoły Zawodowej nie zatrzymał się przed przejściem dla pieszych, mimo że zrobiła to jadąca obok niego kobieta.
Po wypadku poszkodowanemu pierwszej pomocy udzielał student i policjanci, lekarz nawet go nie dotknł, o nic nie pytał.
Nie musiał tego robić, bo dokonał tzw. ,,strassendiagnose". Poprzez samą obserwację potrafił ocenić, czy życie lub zdrowie poszkodowanego jest zagrożone mówił adwokat lekarza Grzegorz Malczewski.
Zeznający dziś biegli stwierdzili, że z dużym prawdopodobieństwem Sławomir P. wjechał na pasy na rowerze, ale zdaniem prokuratora i adwokata poszkodowanego nie miało to większego znaczenia.
Oskarżony nie zachował szczególnej ostrożności i wyprzedzał na pasach. Już to przesądza o jego sprawstwie. Jeśli uważał, że ktoś nieudolnie udzielał pomocy rannemu, to mógł choć poinstruować świadków, jak mają się zachować mówił Jarosław Peda.
Prokurator wnioskował o skazanie lekarza na rok i cztery miesiące więzienia w zawieszeniu na trzy lata. Jego obrońca wniósł o uniewinnienie. Wyrok zostanie wydany 7 listopada.
Bydgoska policja pokazała filmy z wypadków z tramwajami i autobusami
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?