Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Leszno: Policja zatrzymała zwyrodnialca, który od lat znęcał się nad swoją rodziną

Daniel Andruszkiewicz
Zdjęcie poglądowe.
Zdjęcie poglądowe. fot. Daniel Andruszkiewicz
Z rozległymi poparzeniami trafiła do szpitala kobieta, na którą mąż wylał garnek wrzącej zupy. Zwyrodnialec jest już w rękach policji.

Do tej domowej tragedii doszło w miniony poniedziałek. Mundurowych zdołała wezwać poszkodowana. Kiedy funkcjonariusze weszli do mieszkania, zastali w nim pijanego 51-letniego mężczyznę oraz jego żonę. Kobietę bezzwłocznie odwieziono do szpitala. Jej partner trafił do izby wytrzeźwień. To, co stało się wcześniej, nawet trudno sobie wyobrazić. Do konfliktów pomiędzy parą dochodziło od dawna, ale tym razem podczas awantury leszczynianinowi puściły wszelkie hamulce.

- Rzecz miała miejsce w kuchni. Na kuchence gazowej stał garnek, w którym gotowała się zupa. Mąż zaatakował żonę. Wtedy doszło do tragedii. Mężczyzna wylał na nią wrzątek. Poszkodowana ma rozległe oparzenia pierwszego i drugiego stopnia - mówi Dawid Marciniak, rzecznik prasowy Komendy Miejskiej Policji w Lesznie.

Po nocy w areszcie oprawca wytrzeźwiał i wczoraj złożył wyjaśnienia. Okazało się, że głównym powodem jego agresji był alkohol. Postawiono mu zarzut znęcania się nad żoną i rodziną. Prokuratura Rejonowa w Lesznie postanowiła także odseparować go od żony. 51-latek musi opuścić swoje mieszkanie i ma zakaz zbliżania się do pokrzywdzonej. Musi także regularnie stawiać się w komendzie policji. Za oblanie żony wrzątkiem może spędzić za kratami od trzech miesięcy do nawet pięciu lat. O wysokości kary zadecyduje jednak sąd.

Interwencje domowe - jak przyznają policjanci - należą do najtrudniejszych spraw, z jakimi mają do czynienia podczas służby. Często, tak jak w tym przypadku, partnerki są maltretowane i zastraszane przez lata. Ze strachu i wstydu przed ewentualnym upokorzeniem, często nie szukają nawet pomocy. Obraz domowej gehenny krystalizuje się dopiero po tym, kiedy dojdzie do prawdziwej tragedii.

- Nie ma statystyk, które by to badały, ale doświadczenie pokazuje, że ofiary przemocy w rodzinie często latami dojrzewają do tego by zwrócić się po pomoc. Policja to ten pierwszy kontakt: czy to w trakcie interwencji, czy przy spotkaniu z dzielnicowym. Potem jest cały szereg instytucji specjalizujących się w niesieniu pomocy. Jest tylko jeden problem: pokrzywdzeni muszą chcieć uzyskać pomoc - dodaje Marciniak.

Rzecznik leszczyńskiej policji przyznaje, że nie ma reguły, czy ściśle określonego modelu rodziny, w której może dojść do tego typu sytuacji. Czasami mundurowi zastają w miejscu interwencji straszny widok: zniszczone mieszkanie, zaniedbane dzieci, pobitą żonę. Ale może być wręcz przeciwnie: idealny dom, dzieci którym niczego nie brakuje i piękną żonę.

- Tylko ten strach w ich oczach - mówi Marciniak. - Widzą go z pewnością najbliżsi - krewni, czy znajomi. Policja i inne instytucje są, ale zawsze w jakiejś odległości i zawsze jakoś obce. Ale brat, szwagierka, kuzynka, czy przyjaciółka jest blisko. I poczucie, że można na nich liczyć jest tym czynnikiem, który pozwala przełamać strach i wstyd. I nie chodzi o donoszenie ale o wsparcie, by ofiary przemocy wiedziały, że nie są same. Wtedy będą miały odwagę zrobić pierwszy krok, a potem kolejne.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Giganci zatruwają świat

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na leszno.naszemiasto.pl Nasze Miasto