Mimo apeli o zaprzestanie palenia śmieci nie ma dnia, by straż miejska w Lesznie nie otrzymała informacji lub sama nie skontrolowała paleniska. To już codzienny obowiązek strażników.
- Realizujemy kontrole w miejscach, gdzie wzywają nas mieszkańcy, ale sami też pukamy do drzwi domów, gdzie nasi strażnicy zauważą lub wyczują niepokojące rzeczy – mówi Dominik Sadowski, zastępca komendanta Straży Miejskiej w Lesznie.
Tylko w ciągu ostatniego tygodnia strażnicy przyłapali w jednej z kamienic w centrum Leszna osobę palącą buty oraz stare okucia. Inny mieszkaniec wypalał stare kable, by w ten sposób pozyskać miedź do sprzedaży na złomie. W swoim piecu spalał też laminowane płyty meblowe. Strażnicy ukarali go 500 złotowym mandatem. Do sądu natomiast trafi sprawa innego leszczyniaka, który już nie w piecu, ale na działce palił śmieci, w tym odzież.
- Sąd to ostateczność, ale kierujemy takie wnioski jeśli spotykamy się z odmową przyjęcia mandatu, albo jest to nasza powtórna kontrola. Takie prowadzimy regularnie u osób wcześniej karanych mandatami – dodaje Sadowski.
Straż miejska w Lesznie w walce palaczami śmieci ma na razie ograniczone wsparcie techniczne. Od tygodnia strażnicy mają na wyposażeniu wprawdzie miernik wilgotności opału, ale daleko mu do skuteczności dronów z analizatorami spalin. - Myślimy o takim sprzęcie, ale to drogie urządzenia i decyzję o jego finansowaniu musieliby podjąć radni. Sądzę, że bardzo pomogłoby to w ściganiu osób łamiących prawo i byłoby też skutecznym straszakiem – dodaje zastępca komendant.
Obecnie steaż dysponuje dronem, ten jednak nie jest wyposażony w urządzenia analizujące skład dymu. Posiada tradycyjną kamerę.
Otwarcie sezonu motocyklowego na Jasnej Górze
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?