Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Jego pradziadkowie, dziadek i tata prowadzili pasiekę. W końcu sam pokochał pszczoły [ZDJĘCIA]

Karolina Bodzińska
Karolina Bodzińska
Dwóch pradziadków, dziadek i tata Arkadiusza Pacholskiego z Leszna byli pszczelarzami. Kiedy Arkadiusz był mały często towarzyszył im w wyprawach do uli. Dla małego chłopca była to fantastyczna przygoda! Jednak gdy wkroczył w dorosłe życie, dla pszczół zabrakło w nim miejsca. Nie da się ukryć, że prowadzenie pasieki to czasochłonne zajęcie. Ale to kiedy zmarł jego tata nie miał sumienia pozbyć się uli…

Pasieka rodzinna Pacholskich mieściła się kiedyś „między torami” w Lesznie. To właśnie tam mały Arek jeździł z tatą i dziadkiem.

- Kiedy 11 lat temu mój tata zmarł w pierwszym odruchu chciałem sprzedać ule. Bałem się zwyczajnie odpowiedzialności, całej tej pracy, nie miałem odpowiedniej wiedzy….Z drugiej strony miałem wyrzuty sumienia, że lata pracy dziadka i taty pójdą na marne. Kiedy tak się wahałem przyszedł mi z pomocą kolega należący do związku pszczelarskiego. Powiedział, żebym nie pozbywał się pasieki, że mi pomoże w pierwszym sezonie. Zgodziłem się – wspomina Arkadiusz Pacholski.

Powoli zaczął się dokształcać i okazało się, że życie pszczół jest fascynujące. Pasja jego przodków pochłonęła go bez reszty i ani się obejrzał aż stał się pszczelarzem. Pierwszy miód był hołdem dla pradziadków, dziadka i taty, a z czasem pasiekę składającą się z 10 uli rozbudował do 30.

- Pszczoły są naprawdę niesamowite. Bardzo inteligentne i bardzo pracowite. Czytałem nawet, że nie gorzej od psów radzą sobie w wykrywaniu ładunków wybuchowych. A ile człowiek może się od nich nauczyć. Sam nauczyłem się pokory i cierpliwości – mówi A. Pacholski.

7 lat temu pan Arkadiusz musiał zmienić lokalizację. Szukał miejsca idealnego dla swoich pszczółek. Z dala od miasta, bogatym w pożytek. I znalazł je we wsi Żakowo.

- Tutaj moje pszczoły mają prawdziwy raj. Rolników z Żakowa cechuje wysoka kultura osobista i dbałość o środowisko. Sąsiad zawsze pyta czy pszczoły już wróciły do ula, bo będzie musiał przeprowadzić opryski – mówi A. Pacholski.

I tak kawałek ziemi w Żakowie najpierw służył wyłącznie jako pasieka i miejsce letniego wypoczynku, a niebawem stanie się rodzinnym azylem państwa Pacholskich, bo właśnie rozpoczęli budowę domu.

W pobliżu pasieki przez całe lato harcują synowie państwa Pacholskich i jak dotąd żaden z nich nie nabawił się awersji do pszczół.

- Pszczoły są spokojne, jeśli nikt nie wchodzi im w drogę, to i one nikomu nie szkodą. Chłopcy wiedzą, że nie wolno wchodzić na środek pasieki, bo pszczoły nie lubią gdy ktoś kręci się przy wlocie do ula. Jedynie raz Kuba, starszy z chłopców, „dostał żądło”. To było jesienią, kiedy przyjechaliśmy dokarmiać pszczoły. Były wtedy trochę niespokojne. Na szczęście ta sytuacja nie zniechęciła Kuby do pomagania mi w pasiece – tłumaczy pszczelarz.

Zazwyczaj w Dniu Matki pszczelarze byli już po pierwszym miodobraniu. Niestety, w tym roku zima długo trzymała i cały proces opóźnił się o trzy tygodnie. Nam udało się towarzyszyć A. Pacholskiemu przy pierwszym miodobraniu w tym roku i spróbować świeżego, jeszcze niefiltrowanego miodu. Palce lizać!

od 16 latprzemoc
Wideo

CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na leszno.naszemiasto.pl Nasze Miasto