Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Od 22 lat Krystyna Banaszak, bez względu na pogodę, jest na targowisku Holenderska

Karolina Bodzińska
Karolina Bodzińska
Leszczynianka Krystyna Banaszak od 22 lat sprzedaje owoce i warzywa na targowisku przy ulicy Holenderskiej. Na swoim „posterunku” jest od poniedziałku do soboty. Bez względu na pogodę. Zawsze uśmiechnięta i zarażająca optymizmem swoich klientów. Ta praca jest jej żywiołem. Mówi, że ma tu wszystko, co jej trzeba: przestrzeń, świeże powietrze i wspaniałych ludzi dookoła siebie.

Przed laty targowisko przy Holenderskiej tętniło życiem od poniedziałku do soboty. Z czasem sytuacja uległa zmianie i dziś największy ruch notuje się w soboty. Jeszcze do niedawna w poniedziałki licznej można było spotkać tu sprzedawców, ale od półtora miesiąca, poza kilkoma wyjątkami, nie tu praktycznie żywej duszy.

-W poniedziałki sklepy mięsne są zamknięte. Z tego powodu na targ zaglądało mniej klientów. Ostatecznie, nawet ci więksi sprzedawcy warzyw i owoców, zrezygnowali z rozkładania się w poniedziałek. Oczywiście też mogłabym zaczynać handel od wtorku, ale nie zostawię moich wiernych klientów – mówi pani Krysia.

I nie ma w tym cienia kokieterii lecz szczera prawda. Dla przykładu pan Czesław od kilkunastu lat przyjeżdża do pani Krysi w poniedziałki.
- Jestem z Kąkolewa. Tu wiem, co kupuję i nigdy się nie zawiodłem. Dziś specjalnie przyjechałem po jabłka championy – mówi pan Czesław i dodaje żartem:
- Kiedy jest ruch to pani nie marznie. Trzeba podtrzymywać tradycję.

Nie tylko zakupy, ale także rozmowa

Klient przed panem Czesiem kupował cytryny, a starszy pan, który stanął w kolejce za panem Czesławem zakupił natkę pietruszki i kilogram jabłek jonagored. Na odchodnym zapowiedział, że po lobo przyjdzie w czwartek.

- Wiele starszych osób przychodzi tu na drobne zakupy, a przy okazji lubią porozmawiać.
Znam swoich klientów na wylot. Zaraz widzę, gdy są smutni, wyczuwam, że chcą porozmawiać –
zdradza pani Krysia.

Wypadek w pracy

Na początku 2020 roku, będąc w pracy, pani Krystyna uderzyła barkiem w futrynę swojej budki.

- To był moment jak z impetem uderzyłam w futrynę. Poczułam ostry ból, ale nie taki, który uniemożliwiałby mi pracę. Dłonią wciąż ruszałam i chciałam pracować dalej. Ale klient, którego akurat obsługiwałam uparł się, że zawiezie mnie na SOR. Całe szczęście, bo kiedy tam puściła mnie adrenalina, myślałam że umrę z bólu. Okazało się, że doszło do złamania. Rekonwalescencja trwała pół roku – mówi leszczyninka.

Po raz po raz pierwszy od 22 lat na pół roku zamknęła swoje owocowo – warzywne stoisko.

- W domu czułam się uwięziona. Widać, jednak „góra” zarządziła, że muszę odpocząć. Ale przyznam, że z moją energią bardzo się na tym przymusowym chorobowym męczyłam – wyznaje sprzedawczyni.

Czy klienci ją opuścili? Ależ skąd! Po pół roku powitali ją z radością i znów zaczęli u niej kupować.

Zaczynała od kilku skrzynek

W młodości Krystyna Banaszak pracowała na stanowisko kucharki w Górze. Kiedy jednak urodziła dzieci i trochę je odchowała do Góry już nie chciała jeździć.

- Za daleko. Zastanawiałam się, co ze sobą zrobić? I wpadłam na pomysł, że założę własną firmę. Zaczynałam od kilku skrzynek i z czasem, jak widać, trochę się rozrosłam. Zmieniłam branżę, ale nawet przez sekundę nie żałowałam tej decyzji – uśmiecha się sprzedawczyni.

Praca na Holenderskiej daje jej dużo radości. Jest tu codziennie, od poniedziałku do soboty. Bez względu na pogodę.

- Każda pogoda i każda pora roku ma swój urok. Latem pięknie świeci słońce, ale za to owoce i warzywa szybciej więdną. W chłodne dni powietrze jest rześkie, ale za to owoce są bardziej zbite, jędrne. Uwielbiam swoją pracę i uwielbiam być na powietrzu. Cieszy mnie przestrzeń, którą mam dookoła siebie. Nie chciałabym być ściśnięta gdzieś w kącie. I co najważniejsze, mam tu kontakt z ludźmi, a ludzi uwielbiam – tłumaczy

leszczynianka.

Może liczyć na rodzinę

W pracy od czasu do czasu pomaga jej małżonek, który na co dzień pracuje na etacie, na trzy zmiany. Gdy ma wolne wspiera żonę w rozkładaniu straganu lub sprzątaniu po dniu handlowym. Pomaga też w zaopatrzeniu. W pilnych sprawach pani Krysia może liczyć na pomoc dorosłych już dzieci.

- Dwutygodniowe wakacje robię sobie raz do roku. I tyle mi w zupełności wystarczy aby się zregenerować. Pół roku dochodzenia do sobie po wypadku, gdy musiałam siedzieć w domu, dało mi mocno w kość. Co ma człowiek do roboty w domu? Bardzo tęskniłam za pracą i klientami. Mąż przekomarzając się ze mną śmieje się, że wolę pracę od niego. Ale cóż poradzić, że tak lubię tu przychodzić? – kończy Krystyna Banaszak.

od 16 latprzemoc
Wideo

CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na leszno.naszemiasto.pl Nasze Miasto