Wiesława Nawrot dorastała na wsi, nad jeziorem.
- Wśród pól, łąk i w otoczeniu zwierząt czułam się cudownie. Wieś zawsze kojarzyła mi się ze szczęściem i bezpieczeństwem. Wcale nie zamierzałam się z niej wyprowadzać, ale życie tak się ułożyło, że po ślubie zamieszkałam w Lesznie i podjęłam pracę w szpitalu. Urodziły się dzieci. I tak mijał rok za rokiem. Życie pędziło, a ja wraz z nim. Skrycie marzyłam jednak o powrocie na wieś – opowiada Wiesława Nawrot.
Kiedy dzieci dorosły wraz z mężem zaczęła rozglądać się za domem na wsi.
- Spodobał mi się dom w Krzycku Małym. Był położony praktycznie nad samym jeziorem. Niestety, nie był na naszą kieszeń – opowiada pani Wiesława.
Pewnego dnia, jej mąż Adam, wrócił z pracy z tajemniczym uśmiechem. Miał dla żony fantastyczne wieści. Dom, który mieli na oku staniał o blisko 100 tys. zł.
- Nie zamierzałam czekać aż ktoś sprzątnie nam dom sprzed nosa. Jeszcze tego samego dnia pojechaliśmy go obejrzeć. Byłam zachwycona domem, widokiem, jeziorem oraz spotkanymi na wsi ludźmi – wspomina leszczynianka.
Decyzja o kupnie zapadła błyskawicznie. Pozostawała tylko kwestia kredytu.
- Byliśmy tuż przed pięćdziesiątką. Ciężko w tym wieku o kredyt. Na szczęście wszystko zakończyło się pomyślnie – mówi W. Nawrot.
W maju 2014 roku zamieszkali w nowym domu. Sami go remontowali i urządzali. Leszczynianka szybko zaprzyjaźniła się z mieszkańcami. Od jednych kupowała mleko, od innych jajka. W każdej wolnej chwili brała kajak i szła popływać.
- Niestety, nie dane mi było zbyt długo cieszyć się szczęściem. W październiku 2017 roku poczułam ostry ból brzucha i wylądowałam na pogotowiu. Lekarz nic poważnego nie stwierdził, ale sytuacja wkrótce się powtórzyła. Tym razem lekarz zalecił szczegółowe badania. Kilka dni później usłyszałam straszną diagnozę – opowiada W. Nawrot.
Lekarze zdiagnozowali nowotwór jelita grubego i w ekspresowym tempie kobieta trafiła na stół operacyjny. Rak zaatakował także węzły chłonne, więc konieczna była chemioterapia.
- Robiłam wszystko co kazali lekarze, ale przede wszystkim czerpałam siłę z natury. Spacerowałam nad jeziorem i co ranek piłam kawę na moim tarasie podziwiając ptaki. Wiedziałam, że muszę być dobrej myśli, muszę walczyć, bo mam wokół siebie kochających ludzi, a świat jest zbyt piękny żeby umierać – mówi.
Kiedy w przydomowym ogródku dojrzały lecznicze zioła suszyła je i piła herbatki z pokrzywy, melisy, czarnego bzu, jemioły dzikiego chmielu i róży..
- Pod koniec 2018 roku zobaczyłam ogłoszenie, że Fundacja Arena i Świat przygotowuje wystawę, na której wystąpią kobiety, które doświadczyły raka. Zgłosiłam się. Na potrzeby sesji zdjęciowej moje ciało od pasa w górę pomalowała artystka. Zdecydowałam się na piękny, wiejski pejzaż - opowiada Wiesia.
Jej ciało na tę jedną chwilę, na kilka niesamowitych godzin stało się jednością z naturą i odzwierciedlało to wszystko, co budziło w niej zachwyt od dziecka.
– Miało to dla mnie terapeutyczne znaczenie – zapewnia Wiesia.
W dniu kiedy lekarz przekazał jej dobre wiadomości zaczęła czerpać ze swojej wsi jeszcze pełniejszymi garściami. Morsuje i zapisała się na jogę. Dzięki ciekawskiej naturze ciągle coś odkrywa. Minionego lata była to kaplica św. Walentego.
Teraz uczy się malować.
- Rozstawiam sztalugi i przenoszę na płótno to, co widzę z mojego okna – zdradza.
Bo Krzycko Małe to jej miejsce na ziemi.
- Wspaniale czuję się w towarzystwie bliskich i sąsiadów. Wciąż odkrywam nowe pasje. Z niecierpliwością czekam aż mąż przejdzie na emeryturę, bo wtedy będzie miał czas na urządzenie nam pięknego ogrodu z tyłu domu, nad samym jeziorem. To będzie azyl dla całej naszej wspaniałej rodziny – podsumowuje Wiesława Nawrot.
Konto Amazon zagrożone? Pismak przeciwko oszustom
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?