Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Świerczyna: Zastrzelił psa na oczach dziecka

Daniel Andruszkiewicz
Leszek G. jest przekonany, że to jego szwagier zastrzelił z wiatrówki kundelka jego córki
Leszek G. jest przekonany, że to jego szwagier zastrzelił z wiatrówki kundelka jego córki FOT. DANIEL ANDRUSZKIEWICZ
To mój szwagier Marian S. zabił Dyzia. Leszek G. jest o tym przekonany, bo widział z okna swojego mieszkania, jak ranny pies jego córeczki próbuje przeskoczyć przez ogrodzenie posesji mieszkającego po sąsiedzku krewniaka.

Oskarżony mężczyzna nie przyznaje się do winy. Twierdzi, że kiedy strzelano do psa, był na spacerze nad jeziorem nieopodal wsi. Sprawę rozstrzygnie teraz sąd.
Do incydentu doszło 8 listopada minionego roku w Świerczynie (gmina Osieczna). Było kilkanaście minut przed godziną 14, kiedy Leszek G. usłyszał przeraźliwe skowyczenie swojego psa. Wyjrzał przez okno i zobaczył zakrwawione zwierzę na działce swojego szwagra. W pokoju była też jego 10-letnia córka, która od półtora roku opiekowała się kundelkiem.

– Zobaczyłem, jak Dyzio biegł wzdłuż płotu i próbował się wydostać. Nie mógł przeskoczyć ogrodzenia. Bardzo się męczył. Zawisł na płocie, a potem ciałem wyłamał sztachetę i wybiegł na ulicę. Wtedy straciłem go z oczu. Zacząłem wołać, ale listonosz, który stał na dole powiedział, że Dyzio już nie przybiegnie – zeznał wczoraj przed sądem Leszek G., właściciel psa.

Mężczyzna wybiegł na dwór, a jego żona zaczęła uspokajać dziecko, które było świadkiem tej makabrycznej sceny. Dziewczynka była bardzo związana ze swoim pupilem. Wiele czasu spędzali na wspólnych zabawach, a pies intuicyjnie chodził codziennie pod szkołę, by po lekcjach odprowadzać ją do domu. Wcześniej Kasia miała dwa koty, ale te zniknęły w niewyjaśnionych okolicznościach.

– Pies leżał w kałuży krwi, na jego gardle wyczułem opuchniętą dziurę po śrucie. Jestem przekonany, że to Marian go zastrzelił, tak jak wcześniej nasze koty. On z wiatrówek strzela do wszystkiego, co się rusza. Ludzie o tym wiedzą, ale boją się zeznawać – twierdzi Leszek G.

Innego zdania jest listonosz, który także zeznawał wczoraj przed sądem. Zna Mariana S. prywatnie i twierdzi, że nigdy czegoś podobnego by nie zrobił. Sam oskarżony nie przyznaje się do winy. Utrzymuje, że w czasie tego incydentu był jak co dzień na spacerze nad jeziorem. Po drodze miał rozmawiać ze znajomymi. Przeczy temu matka dziewczynki, która miała widzieć swojego szwagra, jak wymykał się z gospodarstwa już po zastrzeleniu Dyzia. Sąd Rejonowy w Lesznie oceni prawdziwość tych zeznań po wysłuchaniu wszystkich świadków. Za zabicie psa oskarżonemu grozi rok pozbawienia wolności.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Plantatorzy ostrzegają - owoce w tym roku będą droższe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na leszno.naszemiasto.pl Nasze Miasto