Wójt nie ukrywa satysfakcji i zapowiada, że wkrótce to urzędnicy powiatu będą musieli tłumaczyć się z innej wycinki, którą ponad dwa lata temu sami przeprowadzili na terenie gminy. W tym przypadku kara jest dużo bardziej dotkliwa, bo sięga ponad 4,5 miliona złotych. Sprawę bada również prokuratura, bo nie wykluczone, że w starostwie doszło do fałszowania dokumentów.
– Cieszy mnie to stanowisko, bo sąd administracyjny wykazał, że zarówno w starostwie, jak i w kolegium popełniono błędy. Ponadto kolegium będzie musiało zwrócić nam ponad osiem tysięcy złotych z tytułu poniesionych kosztów – mówi Mariusz Homski, wójt Lipna.
Sprawa nielegalnej wycinki rozpoczęła się w połowie marca tego roku, kiedy władze gminy złożyły w Starostwie Powiatowym w Lesznie wniosek o wycięcie 58 drzew, które, zdaniem urzędników, powinny zniknąć z parku w Lipnie. Jednak do prac przystąpiono nim wniosek został rozpatrzony. Kiedy na miejscu pojawili się urzędnicy starostwa, by przeprowadzić wizję lokalną, drzew już nie było. Wójt uzasadniał decyzję tym, że niektóre z pni były chore, suche lub pochylone, było też kilka wiatrołomów, co w jego ocenie zagrażało bezpieczeństwu mieszkańców.
Starostwo wszczęło postępowanie administracyjne, które zakończyło się naliczeniem kary w wysokości 857 tysięcy złotych. Wójt przekazał sprawę do Samorządowego Kolegium Odwoławczego, które podtrzymało stanowisko powiatu. Gmina zwróciła się więc z odwołaniem do wyższej instancji, czyli Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego. Ten ostatecznie uchylił decyzję kolegium, a w konsekwencji zwolnił Lipno z płacenia kary. To jednak nie koniec sprawy, bo po donosie jednego z mieszkańców, badała ją też leszczyńska prokuratura. Śledczy zakończyli już postępowanie i skierowali do sądu akt oskarżenia, w którym zarzucają wójtowi, że przekroczył swoje uprawnienia. Wkrótce ruszy proces karny. Niewykluczone, że niebawem na ławie oskarżonych zasiądą też urzędnicy starostwa, ale w sprawie innej wycinki drzew.
– Całkiem przypadkowo odkryliśmy, że doszło do nieprawidłowości podczas wycinki, którą starostwo przeprowadziło w 2009 roku. Poinformowali nas o tym pszczelarze. Chodzi o kilkadziesiąt drzew przy drodze z Lipna do Żakowa. Starostwo zobowiązało się do nasadzenia w ich miejsce nowych drzew, co nie do końca przebiegło tak, jak powinno – mówi wójt.
Termin nasadzeń upływał z końcem marca, a jak mówi Homski, starostwo prowadziło prace dopiero pod koniec lipca. Z powodu upałów tylko kilka drzew przetrwało. Na tej podstawie gmina naliczyła karę, która sięga ponad 4,5 miliona złotych.
– Sprawą zajmuje się też prokuratura, bo sądzimy, że urzędnicy powiatu sfałszowali dokumentację. Już po naszej interwencji okazało się, że istnieje pisemne porozumienie pomiędzy byłym wójtem Lipna a kierownikiem zarządu dróg powiatowych. My go nie mamy. Przypuszczamy, że zostało sfabrykowane – mówi Homski.
Te zarzuty odpiera starosta Krzysztof Benedykt Piwoński, który twierdzi, że są bezpodstawne i wręcz absurdalne.
– Nie wiem dlaczego wójt nie ma tego dokumentu. Wynika z niego, że nasadzeń mogliśmy dokonać w innym miejscu i tak się stało – zapewnia Piwoński.
Strefa Biznesu: Plantatorzy ostrzegają - owoce w tym roku będą droższe
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?