Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Na Rynku otwarto wystawę plenerową „40 lat. Stan wojenny Lesznie i okolicy”

Karolina Bodzińska
Karolina Bodzińska
Na leszczyńskim Rynku można obejrzeć wystawę zatytułowaną „40 lat. Stan wojenny w Lesznie i okolicy”. Wystawa czynna będzie do końca stycznia 2022 roku. Warto się zatrzymać i zapoznać się z treścią oraz zdjęciami umieszczonymi na tablicach.

Dziś tj. w poniedziałek 13 grudnia obchodzimy szczególną rocznicę. 13 grudnia 1981 r. został wprowadzony w Polsce stan wojenny. Zawieszono go 31 grudnia 1982 r., natomiast zniesiono 22 lipca 1983 r.

- Powstanie „Solidarności”, Karnawał Solidarności oraz właśnie stan wojenny należą do najważniejszych wydarzeń politycznych w historii Polski XX w. Stanowiły i nadal stanowią przedmiot dyskusji; stanowiły i nadal stanowią cezurę dla wielu zjawisk społecznych i politycznych, które zapoczątkowały proces zmian w państwach obozu socjalistycznego i odmieniły życie wielu osób – czytamy na stronie Archiwum Państwowego w Lesznie, które wraz z leszczyńskim oddziałem NSZZ „Solidarność” Region Wielkopolski przygotowali wystawę plenerową.

Wystawa opowiada o stanie wojennym w Lesznie i regionie leszczyńskim. Znajdują się na niej odniesienia do sytuacji w kraju, które mają ułatwić zrozumienie przedstawionych treści. Składa się ona z 14 plansz. Pokazuje i omawia m.in. zainteresowanie służb „Solidarnością”, wprowadzenie stanu wojennego, los osób internowanych w ośrodkach odosobnienia, czy też wzmożoną cenzurę.

Za scenariusz wystawy odpowiada dr Tomasz Kościański, a opracowaniem graficznym zajęła się Irena Walachowska z Miejskiej Biblioteki Publicznej w Lesznie. Ilustracje pochodzą z kilku źródeł w tym z Archiwum Państwowego w Lesznie, leszczyńskiej „Solidarności”, poznańskiego oddziału Instytutu Pamięci Narodowej i zasobów prywatnych.
Warto w drodze z pracy, szkoły czy przy okazji świątecznych zakupów zajrzeć na wystawę.

Poniżej przypominamy artykuł, jaki ukazał się kilka lat temu w papierowym wydaniu "Panoramy Leszczyńskiej":

Stan wojenny oczami zwykłych kobiet, sąsiadek z jednego bloku

Do czteropiętrowego bloku z wielkiej płyty, przy ulicy Grunwaldzkiej w Lesznie, pierwsi lokatorzy wprowadzili się w kwietniu 1981 r. Ten rok był dla nich wyjątkowy nie tylko z uwagi na to, że doczekali się własnego kąta. Pod koniec roku, kiedy powoli przygotowywali się do pierwszej wigilii na swoim, generał Jaruzelski ogłosił stan wojenny. Choć władza liczyła na skruszenie społeczeństwa ci - wbrew pozorom - jeszcze bardziej zwarli szyki, a zawarte w tamtym okresie przyjaźnie trwają po dziś dzień.

Po patronacku

- Nasz blok był patronackim. Większość mieszkań dostali pracownicy Leszczyńskiego Przedsiębiorstwa Budowlanego, kilka rodziny członków Związku Socjalistycznej Młodzieży. Myśmy te bloki praktycznie odrabiali. Każdy miał do wykonania prace społeczne - mówi Wiesława Poprawska spod dziesiątki.

Większość lokatorów znała się z zakładów pracy, pozostali bardzo szybko się „dotarli”. Choć zdobycie firanek w tamtych czasach graniczyło niemal z cudem gospodynie wspólnie zaaranżowały wystrój okien na klatce schodowej. Na parapetach pojawiły się kwiatki, a na ścianach makatki.

z 12 na 13 grudnia 1981 roku Elżbieta Wojciechowska spod ósemki oglądała film. Nagle o północy przerwali nadawanie. Usterki w tamtych czasach nie należały do rzadkości więc położyła się spać. Gdyby wiedziała, że rozpoczęła się akcja „Azalia” w ramach której funkcjonariusze milicji, SB oraz żołnierze obsadzali wszystkie budynki radia i telewizji. Rano dzieci poprosiły o włączenie telewizora. Nie mogły doczekać się Teleranka. Nadal cisza. W szlafroku przemknęła do sąsiadów z naprzeciwka.

- Telewizji u nas nie ma. A u was? U sąsiadów to samo. Wszyscy byli w równym stopniu zdezorientowani. Niemal wszyscy wyszli na korytarz by w znaleźć przyczynę, a nadany chwilę później komunikat generała Jaruzelskiego w ogóle ich nie uspokoił.

- Naprawdę byliśmy przerażeni. Nikt nie wiedział, co się z tym stanem wiąże. Wszyscy którzy pojawiali się w telewizji mieli na sobie mundury. To był przygnębiający widok - wyznaje Joanna Górska.

- Pomyślałam: Boże! Człowiek nie zdążył jeszcze pomieszkać na swoim, a tu wojna! - dodaje pani Wiesława. - Nasłuchiwałam czy jakieś samoloty nie nadlatują.

Ci którzy zdecydowali się na wyjście do kościoła zobaczyli żołnierzy na ulicy. Mundurowi pojawili się także na rogatkach miasta.

Podwyżki o 200 %

Odtąd niby wszystko toczyło się według schematu: dzieci do żłobka i przedszkola, dorośli do pracy. Było jednak coraz gorzej z zaopatrzeniem, rosła też biurokracja.

- Żeby pojechać na pogrzeb do Lublina musiałam postarać się w urzędzie o przepustkę - wspomina pani Joanna.

- W sklepach nie było dosłownie nic - mówi pani Elżbieta, która w tamtych czasach pracowała w handlu - Na półkach stały wyłącznie litrowe słoje z zieloną konserwową papryką. Nie wiem dlaczego nikt ich nie chciał. Po ogłoszenie stanu wojennego wszystkie zeszły jednego dnia.

Z czasem było gorzej, bo reglamentacja obejmowała coraz więcej towarów. Po nowym roku drastycznie wzrosły ceny. Na niektóre produkty nawet ponad 200 procent.

- Od czego są sąsiedzi? Wymienialiśmy się kartkami i towarem. Wzajemnie bukowaliśmy miejsca w kolejkach, dzieliliśmy żywnością przywożoną ze wsi - relacjonuje W. Wawrzyniak.- Papierosy przywoziło się z Kościana, na metry.

W sylwestra 1981 roku o hucznej zabawie w lokalu mogli jedynie pomarzyć. Na szybko zorganizowali więc imprezę we własnym gronie. To była norma, że kobiety wzajemnie pożyczały sobie kreacje.
Z czasem system sąsiedzkiej samopomocy się rozrósł.

- Pamiętam, że telefonować chodziło się do Wiesi. Sąsiadka nigdy nie miała nic przeciwko choć telefonowało się naprawdę o różnych porach - mówi Aleksandra.

W weekendy nocami grywali w remika, kanastę czy pokera i starali się żyć normalnie w tej nienormalnej rzeczywistości.

- W końcu z chudego boczku też idzie zrobić kotlety - mówi Elżbieta i dodaje: - Czekaliśmy cierpliwie na to, co nieuchronnie musiało nadejść.

Wujek powąchaj

Stan wojenny pociągał za sobie wiele innych, przykrych konsekwencji w tym godzinę milicyjną, która w pierwszych dniach obowiązywała od godz. 19.00, z czasem od godz. 22. 00

- Nocami nasi mężowie pełnili dyżury w zakładach pracy. Za każdym razem, gdy wychodzili z domów, drżałyśmy o ich bezpieczeństwo - mówi Elżbieta Wojciechowska.

- Nie da się ukryć, że w pierwszych dniach rzeczywistość przytłaczała. W wigilię 1981 roku nie byliśmy na pasterce. Co to za Boże Narodzenie bez pasterki? - pyta retorycznie pani Wiesia.

W ciągu pierwszego tygodnia trwania stanu wojennego w więzieniach i ośrodkach internowania znalazło się około 5 tysięcy osób. Z czasem ta liczba się podwoiła. Byli to głównie przywódcy NSZZ Solidarność, a wśród nich Andrzej Kochowicz, przewodniczący Międzyzakłądowego Komitetu Założycielskiego Solidarność w Lesznie.

- Andrzej to brat męża. Na rewizję w moim domu nie musieliśmy długo czekać. Przyszli nad ranem pod pretekstem włamania do zakładu pracy, w którym pracował mąż. Przetrząsnęli mieszkanie. Mebli było niewiele więc szybko się uwinęli - opowiada Katarzyna Kochowicz spod piątki - Ale doskonale zapamiętałam zabawną sytuację z rewizji. Mój synek, któremu kilka dni wcześniej kupiłam nowe buciki ze skóry, zafascynowany ich zapachem trzymając bucik w dłoni zwrócił się przeszukującego nasz dom mężczyzny: wujek powąchaj!

Inne czasy

W tym bloku ludzie nie żyli w strachu. W stanie wojennym sąsiad do sąsiada wchodził jak do siebie. Do dziś wszyscy nadal żyją w dobrych stosunkach choć już do siebie nie zachodzą.

To już inne czasy, ale gdyby znów mieli wprowadzić stan wojenny, to chciałabym go przeżyć w tym samym, gronie - przekonuje Wiesia.

KAROLINA BODZIŃSKA

od 7 lat
Wideo

META nie da ci zarobić bez pracy - nowe oszustwo

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na leszno.naszemiasto.pl Nasze Miasto