Pani Ewa urodziła się w Toruniu, jako najmłodsze dziecko w rodzinie. Jej przygoda ze śpiewaniem zaczęła się w szkole średniej.
- Za namową koleżanki poszłam do technikum. Tam, mój talent wokalny dostrzegł nauczyciel muzyki. Wkrótce wraz z koleżanką z klasy zaczęłyśmy reprezentować szkołę na przeglądach i festiwalach muzycznych. Z czasem nauczyciel zaproponował nam dołączenie do jego zespołu – wspomina Ewa Śniady.
Zagrać w jednym zespole z wyluzowanym, zaledwie o kilka lat starszym nauczycielem i jeszcze przy tym zarobić, to było coś!
- Niestety, nasz występ na balu sygnowanym przez lokalną gazetę „Nowości”, skończył się wezwaniem do dyrektora. W gazecie, w relacji z balu, ukazała się nasza fotografia, a w notce prasowej była mowa o striptizie, jaki odbył się w trakcie balu. Dyrektor wściekł się, że byłyśmy świadkami rozbieranych scen. Na szczęście nie kazał nam odejść z zespołu. Dostałyśmy tylko ostrą reprymendę i nakaz godnego reprezentowania szkoły– śmieje się Ewa Śniady.
Z czasem wraz z nauczycielem i koleżankami z innych szkół pani Ewa stworzyła zespół Grewo, działający przy klubie Zakładów Włókienniczych Elana.
- W Elanie, gdzie zatrudniłam się po skończeniu technikum, więcej śpiewałam niż pracowałam. Tam też poznałam Basię Gołaskę, która miała za sobą debiut na deskach festiwalu w Opolu. Zaprzyjaźniłyśmy się. Wkrótce Basia wyjechała do Poznania, aby uczyć się w Studio Sztuki Estradowej przy Estradzie Poznańskiej. Była zachwycona szkołą i namawiała mnie na przyjazd do Poznania. I tak, w 1978 roku, zgłosiłam się tam na egzaminy. Przyjęto mnie – wspomina pani Ewa.
To był fantastyczny czas! Przed młodą, obiecującą wokalistką kariera stała otworem. Zaczęła też zarabiać niezłe pieniądze śpiewając w chórku Alex Band.
- Jako Alex Band pojechaliśmy w trasę z Krawczykiem! Już wtedy był wielką gwiazdą. To było ekscytujące. Krawczyk nie był wyniosły, po prostu wcielał się w rolę gwiazdora. Specjalnie spóźniał się o kilka minut z wejściem na scenę, rozbudzając apetyt publiczności – zdradza pani Ewa.
Prywatnie, w kontaktach z zespołem był miłym i troskliwym człowiekiem. Pani Ewa przekonała się o tym w trakcie tournée po Polsce. Pewnego wieczoru dostała zapalenia gardła i bała się, że nazajutrz nie będzie mogła wystąpić.
- Krawczyk zatroszczył się o moje zdrowie i podzielił się ze mną swoją bayerowską aspiryną. To był „gorący” towar, którego nie można było, ot tak sobie, zakupić w aptece. Lek zadziałał i nazajutrz mogłam wystąpić – relacjonuje leszczynianka.
W czasach nauki w Studiu Sztuki Estradowej przy Estradzie Poznańskiej pani Ewa była też członkiem zespołu S26 i wraz z orkiestrą Zbigniewa Górnego pojechała do Opola, aby towarzyszyć na scenie zarówno debiutantom, jak i znanym wokalistom.
- Uwielbiałam scenę, czułam się w niej jak ryba w wodzie – opowiada.
W tamtych czasach dużo pracowała na scenie, bo wraz z zespołem jeździli z festiwalu na festiwal. Lewie skończyło się Opole, a już jechali do Sopotu.
- To było życie w biegu. Uspokoiło się, gdy wyszłam za mąż i wraz z mężem, na początku lat osiemdziesiątych, przeprowadziłam się do Leszna. Mąż dostał pracę w Wojewódzkim Domu Kultury, a ja w przedszkolu. Jednocześnie związałam się z Klubem Kwadrat i skupiłam się na nauczenie śpiewu. Na scenę wróciłam w przy okazji występu w The Voice Senior. Sprawiło mi to dużo radości – podsumowuje pani Ewa.
CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?