Sprawa sięga 2005 roku, kiedy to Mikołaj M. kupił budynek przy ulicy Sienkiewicza. Jak wynika z zeznań lokatorów, od tego czasu nie zrobił noc. Nie wykonywał remontów, nie konserwował i nie robił przeglądów obiektu. Początkowo mieszkało tam 12 rodzin, ale część osób wyprowadziła się w trosce o zdrowie swoje i swoich dzieci. Pozostali nie mieli się gdzie podziać. Część z nich przestała opłacać czynsz, który i tak był niebotycznie wysoki w porównaniu z warunkami, w których przyszło im żyć.
Zobacz też: Dwaj bezdomni zamarzli w zrujnowanej kamienicy przy u. Sienkiewicza - GALERIA
- Wielokrotnie zgłaszaliśmy właścicielowi, że cieknie dach, nie ma rynien, że na ścianach jest coraz więcej pęknięć i szpar. Pewnego dnia widziałam z okna, jak na chodnik spadł fragment elewacji. Tuż przed kobietą, która prowadziła wózek z dzieckiem - wspominała na sali sądowej jedna z lokatorek Lidia J.
W końcu wszyscy mieszkańcy podpisali się pod petycją do nadzoru budowlanego, w efekcie czego w 2010 roku inspektorzy przeprowadzili ekspertyzy i wydali szereg zaleceń, do których właściciel powinien się dostosować.
- Właściciel nie dopełnił obowiązku utrzymania obiektu w należytym stanie. Nie zabezpieczył go przed dalszą degradacją. Należało założyć opaskę na budynku, naprawić i wzmocnić fundamenty i stropy międzykondygnacyjne - wymieniała prokurator.
Po kontroli właściciel kupił trochę papy i cegieł, ale trafiły one do piwnicy i pewnie leżą tam do dziś. Nadzór budowlany wydał decyzję o zakazie użytkowania kamienicy. Jej stan był tak fatalny, że w każdej chwili mogło dojść do katastrofy budowlanej.
- Przyjeżdżał raz, może dwa razy w roku, ale nic go nie interesowało - wspomina Zygmunt W., który przez pewien czas zajmował się pracami gospodarczymi w kamienicy. - W zasadzie żadnych remontów nie zrobił. Drobne usterki ludzie naprawiali sami. W końcu właściciel zrezygnował ze współpracy ze mną, bo stwierdził, że za dużo od niego wymagam.
Do 29 stycznia 2011 roku wyprowadzili się wszyscy poza lokatorami dwóch mieszkań. Tego dnia jedna ze ścian nośnych runęła na podwórze. Na szczęście nikomu nic się nie stało.
Zobacz też: Runęła ściana kamienicy przy ulicy Sienkiewicza - TUŻ PO AKCJI
- Nie mieliśmy się gdzie wyprowadzić. Niektórym właściciel był zobowiązany zapewnić lokale zastępcze, czego nie robił. Inni nie mogli starać się o mieszkania od miasta, bo nie chciał podpisywać wypowiedzeń - wspomina inny z mieszkańców kamienicy.
Budynek do dziś stoi nie zabezpieczony, a o zagrożeniu informują jedynie tabliczki. Prawdopodobnie trzeba będzie go rozebrać - jeśli nie w całości, to w dużej części. Mikołaj M. na dzisiejszej rozprawie się nie pojawił. Kiedy przesłuchiwała go policja i prokuratura nie chciał odpowiadać na pytania, nie wyjaśniał niczego. Jedyne co wtedy powiedział, to że nie przyznaje się do winy.
Zdecyduje o tym jednak sąd. Właściciela oskarżono o to, że nie zabezpieczył budynku, czym nieumyślnie naraził mieszkańców na utratę życia lub zdrowia oraz doprowadził do katastrofy budowlanej. Mogą mu za to grozić nawet trzy lata więzienia.
CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?