Radosław Sikorski w Lesznie. Europoseł przyjechał na zaproszenie Grzegorza Rusieckiego

Chociaż do wyborów parlamentarnych pozostało jeszcze kilka miesięcy, to politycy nie próżnują. Do Leszna na zaproszenie posła Grzegorza Rusieckiego przyjechał Radosław Sikorski. Polityk był ministrem w kilku rządach.

Wiec z Donaldem Tuskiem we Wrocławiu zakończy okres prekampanii, potem będą krótkie wakacje i w sierpniu ruszymy z kampanią wybroczą - mówił o planach Koalicji Obywatelskiej Grzegorz Rusiecki.

Z kolei o tematach, które będą leitmotivem kampanii wyborczej Koalicji Obywatelskiej mówił Radosław Sikorski. Zapowiedział przedstawienie propozycji dla przedsiębiorców, co ma zapobiec głosowaniu na Konfederację.

Trzeba zadbać o biznes, bo tylko wtedy przedsiębiorcy nie będą głosowali na Mentzena i Konfederację - mówił Radosław Sikorski

Sikorski nie uchylił się od odpowiedzi na pytanie czy gdy Koalicja Obywatelska wygra wybory, to wprowadzi Polskę do strefy euro.

Premier Donald Tusk w 2007 roku ogłosił, że wstąpimy do strefy euro, ale dosłownie kilka tygodni później rozpoczął się światowy kryzys finansowy. Już wiadomo, że kryzys finansowy, pandemia i wojna w Ukrainie obaliły argumenty za utrzymaniem krajowej waluty - mówił R. Sikorski.

Nie tylko euro w kieszeniach Polek i Polaków zapowiedział R. Sikorski. Jego zdaniem trzeba zliberalizować ustawę antyaborcyjną i zalegalizować związki jednopłciowe.

Nie potrzebne są dwie lekcje religii w tygodniu, bo wystarczy jedna godzina. I niech to będzie nauka o religii, a nie katecheza - dodał goszczący w Lesznie europoseł.

R. Sikorski akcentując hasła światopoglądowe, które wcześniej były domeną lewicy, nie powiedział czy będzie wspólna lista wyborcza KO i Lewicy. Jednocześnie nie wykluczył, że ugrupowania „dogadają się” po wyborach w sprawie wspólnego rządu. Jego zdaniem, opozycja nie powinna powtórzyć błędu z 2015 roku Sojuszu Lewicy Demokratycznej i Razem, gdy oba ugrupowania zwalczały się, i „efekt Zandberga” spowodował, że nie przekroczyły progu wyborczego.

Wcześniej miałem wrażenie, że część lewicy bardziej nie lubi „libków” niż Prawa i Sprawiedliwości, ale ostatnio to zmieniło się. Nie możemy powtórzyć „efektu Zandberga”, bo każdy głos jest ważny- dodał Radosław Sikorski.